Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 11/2005

Inwestycje w energetyce cieplnej


Energetyka cieplna to najmłodsze, nad wyraz wyrośnięte, ale w porównaniu ze starszym rodzeństwem nieco ułomne dziecko w energetycznej rodzinie.

Ułomne, bo według opinii specjalistów z Urzędu Regulacji Energetyki, z racji fizyki procesów, na których opiera swoją działalność, nigdy nie będzie w stanie realizować w pełni zasady TPA, przez co nie może swobodnie działać w oparciu o reguły wolnego rynku.
Większość podręczników ciepłownictwa podaje, że pierwsze na ziemiach polskich „zdalaczynne ogrzewanie”, czyli takie, gdzie źródło ciepła zasila kilka oddalonych od siebie obiektów, zbudowane zostało już w 1912 r. na terenie szpitala psychiatrycznego w Kobierzynie pod Krakowem. Do dzisiaj zresztą zachowano tam, już w formie zabytku techniki, przypuszczalnie najstarszy istniejący w Polsce kocioł typu „walczak”, zbudowany przez należącą do Zakładów Zieleniewskiego Fabrykę Wagonów w Sanoku (obecny „Autosan”).

Rozwój ciepłownictwa w Polsce na masową skalę nastąpił jednak dopiero w połowie lat 50. XX w., kiedy to w wielu polskich miastach zaczęto przerabiać na ciepłownie przedwojenne elektrownie miejskie, a jednocześnie na nowo wznoszonych osiedlach mieszkaniowych musiały się pojawić pierwsze osiedlowe, lokalne kotłownie. W latach 70., w ślad za coraz to większym zapotrzebowaniem na centralne ciepło, rozpoczęto budowę w dużych aglomeracjach miejskich elektrociepłowni zawodowych, które dostarczały scentralizowanego ciepła, niekiedy też jak np. w Warszawie ciepłej wody użytkowej, a także wytwarzanej w skojarzeniu energii elektrycznej. Musiały również powstać magistrale tłoczące parę bądź ciepłą wodę oraz rozdzielcze sieci cieplne.

Polskie ciepłownictwo jest dzisiaj bardzo zróżnicowane pod względem własności, wielkości poszczególnych podmiotów, pozycji rynkowej i kondycji finansowej. Źródła ciepła, zwłaszcza te zawodowe, o relatywnie dużych mocach, z reguły przed prywatyzacją były własnością państwową, choć są przypadki, że należą do terytorialnie właściwych zakładów energetycznych. Z kolei sieci przesyłowe i dystrybucyjne zarządzane przez miejskie przedsiębiorstwa energetyki cieplnej stanowią, z małymi wyjątkami, własność komunalną. W mniejszych miastach bywa, że zarówno źródło ciepła, jak i sieć przesyłowa zarządzane są przez jeden podmiot - państwowy bądź komunalny. W ostatnim czasie nastąpił jednak dość intensywny proces sprzedaży przedsiębiorstw energetyki cieplnej, zarówno należących do Skarbu Państwa, jak i do samorządów lokalnych.

O ile jednak elektroenergetyka i gazownictwo, nie wspominając już produkcji i dystrybucji paliw płynnych, notują z roku na rok systematyczny wzrost sprzedaży, o tyle ciepłownictwo w wyniku racjonalizacji energochłonnych procesów technologicznych w przemyśle, a także termomodernizacji budynków mieszkalnych oraz konkurencji ze strony innych dostawców energii odczuwa powolny spadek zapotrzebowania na moc, a co za tym idzie także przychodów ze sprzedaży. Tylko pracownicy przedsiębiorstw energetyki cieplnej wiedzą, ile wysiłku i trudu kosztuje to, by każdego roku ubytki zapotrzebowania na miejskie ciepło związane z racjonalizacją zużycia, ociepleniem budynków czy tylko wymianą stolarki okiennej zrekompensować pozyskaniem i przyłączeniem do sieci miejskiej dużego odbiorcy instytucjonalnego, np. galerii handlowej, hotelu czy centrum biurowego.

Drobniej niż inni
O skali rozdrobnienia energetyki cieplnej na tle innych podsektorów energetyki świadczy liczba koncesji i ich promes wydanych przez URE. Podczas gdy w elektroenergetyce wydano do tej pory 664 koncesji i promes na wytwarzanie, 202 na przesył i dystrybucję oraz 298 na obrót, a w gazownictwie 7 koncesji na wytwarzanie, 81 koncesji i promes na przesył i dystrybucję, 90 na obrót oraz 1 promesę na magazynowanie – to w energetyce cieplnej wydano 715 koncesji i promes na wytwarzanie, aż 703 na przesył i dystrybucję i 201 na obrót. Zróżnicowane są też ceny energii cieplnej. Według danych URE, najniższa średnioważona cena (21,94 zł/GJ netto) występuje w województwie śląskim, najwyższa w małopolskim (27,68 zł/GJ netto). Jeszcze większe rozpiętości występują w opłatach przesyłowych (także uśrednionych): od 7,87 zł/GJ netto w województwie lubuskim do 14,11 zł/GJ netto w województwie pomorskim.






Ciepło wytwarzane jest w Polsce w elektrowniach i elektrociepłowniach zawodowych i przemysłowych, ciepłowniach komunalnych, kotłowniach lokalnych oraz w trakcie procesów technologicznych w przemyśle chemicznym, rafineryjnym i w hutach, a także w źródłach niekonwencjonalnych, np. w kolektorach słonecznych, kotłowniach opalanych biogazem czy czerpane wprost ze złóż geotermalnych. Transportowane jest przy pomocy ciepłociągów i rozprowadzane przez sieci ciepłownicze, a choć z natury nie są to zbyt wielkie odległości, to łączna ich długość sięga ok. 17 tys. km. Większość ciepłociągów przebiega pod ziemią; tylko 10% stanowią instalacje napowierzchniowe. 70% wytwarzanego w Polsce ciepła produkowane jest w skojarzeniu z energią elektryczną, z czego 65%, przypada na elektrociepłownie, zaś 5-6% na elektrownie. Reszta otrzymywana jest w procesach typowo ciepłowniczych, bez kogeneracji. Z ciepłowni przemysłowych tylko 35% ciepła trafia na rynek, reszta jest konsumowana przez procesy produkcyjne. URE oszacował, że w miastach ok. 35% potrzeb cieplnych zaspokajanych jest ze źródeł energetyki zawodowej, 20% z ciepłowni komunalnych, 11% z kotłowni lokalnych, 7% z przemysłowych źródeł ciepła, zaś ok. 27% potrzeb zaspokaja ogrzewanie indywidualne. Udział źródeł niekonwencjonalnych jest tak minimalny, że mieści się w granicach błędu.

Asertywność za 65 mln zł
Najwyższa Izba Kontroli nie zgłosiła zastrzeżeń co do sposobu prywatyzacji 10 z 21 elektrociepłowni zawodowych. Zwrócono jednak uwagę na to, iż wynegocjowany i podpisany już w trakcie procesu prywatyzacji Zespołu Elektrociepłowni Poznańskich Zakładowy Zbiorowy Układ Pracy, gwarantujący sięgające nawet 350 tys. zł odszkodowania w przypadku zwolnienia pracownika z 10-letnim stażem pracy w zakładzie, pogorszyły znacznie pozycję ministra Skarbu Państwa wobec potencjalnego inwestora i kosztowały budżet, a więc nas wszystkich, 65 mln zł. Właśnie o tyle niższa była cena sprzedaży zakładu, gdyż inwestor założył, że taką kwotę może pochłonąć zracjonalizowanie zatrudnienia w przyszłości. Pikanterii całej sprawy dodaje to, iż jeden z członków zarządu Zespołu Elektrociepłowni Poznańskich, negocjujący w tym czasie układ, otrzymał wysoką nagrodę roczną za „asertywną, rzeczową współpracę ze Związkami Zawodowymi w zakresie zbiorowych i indywidualnych stosunków pracy”. Wszystko to miało miejsce przy zupełnie pasywnej postawie reprezentujących Skarb Państwa członków Rady Nadzorczej. Nie jest zresztą tajemnicą, że wśród ministerialnych urzędników zasiadających w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa ich misja traktowana jest jak „fucha”, skutkująca jedynie obowiązkowym dodatkiem do ministerialnej pensji.

Cała sprawa skończyła się jedynie na wymianie ostrej korespondencji pomiędzy prezesem NIK a ministrem skarbu, zresztą personalnie inną już osobą niż ta, która kierowała resortem w trakcie przygotowania prywatyzacji ZEC - Poznań.
Inny kuriozalny przypadek odnotowano w Żninie, gdzie miasto sprzedając 90% udziałów w miejscowym przedsiębiorstwie ciepłowniczym, osiągnęło dochody mniejsze od poniesionych na prywatyzację wydatków. Z kolei w Toruniu po prywatyzacji miejscowego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w grudniu 2001 r., już w 2002 r. sytuacja finansowa przedsiębiorstwa uległa drastycznemu pogorszeniu. Wtedy to spółka odnotowała 2,060 mln zł straty, chociaż rok wcześniej zamknęła działalność zyskiem netto na poziomie 471 tys. zł. Jeszcze „lepiej” było w Chełmnie, kiedy niespełna trzy lata po prywatyzacji miejscowa spółka ciepłownicza... upadła. Podobny przypadek zanotowano w Dzierzgoniu.

Inwestuj za swoje
Innym problemem prywatyzacji zakładów ciepłowniczych jest stopień realizacji i sposób egzekucji zobowiązań inwestycyjnych. Zazwyczaj jest tak, że głównym argumentem przemawiającym za sprzedażą lokalnych firm ciepłowniczy jest konieczność zapewnienia niezbędnego programu modernizacyjnego. Inwestor przed podpisaniem umowy jest pełen zapału, który jednak po jej podpisaniu szybko mija, zaś programy modernizacyjne realizowane są w okrojonej wersji, często za pieniądze przedsiębiorstwa. Co gorsze, podpisywane umowy, których treść często otoczona jest mgła tajemnicy handlowej, nie zapewniają należytej kontroli zbywającemu oraz regresu w stosunku do nierzetelnych inwestorów.

Tak było w Żninie, gdzie zadania inwestycyjne realizowała sama spółka, mimo iż inwestor nabył udziały po zaniżonej cenie właśnie z uwagi na konieczność... modernizacji systemu cieplnego. Żeby było jeszcze ciekawiej, głównym realizatorem generalnej modernizacji kotłowni w Żninie była firma Fluid Corporation Sp. z o.o. (właściciel 90% udziałów w ZEC Żnin). Nie dość, że pierwotny poziom nakładów inwestycyjnych został zmniejszony o 3,1 mln zł (z 9,6 mln zł), to inwestor, jako zleceniobiorca intratnego kontraktu, stał się jedynym beneficjantem całego procesu prywatyzacyjnego. Nie tylko nie poniósł kosztów inwestycji, ale też otrzymał zlecenia warte łącznie blisko 7 mln zł. Sprywatyzowana spółka ciepłownicza dla sfinansowania programu inwestycyjnego musiała zaciągnąć kredyt w wysokości 3,5 mln zł.

Także Mitteldeutsche Energieversorgung AG, właściciel Elektrociepłowni Będzin, nie zrealizował w pełni przewidzianego na lata 2000-2002 programu modernizacyjnego. W EMPECU w Ustce stopień realizacji uzgodnionych przez inwestora przedsięwzięć zrealizowano jedynie w 20%. Na domiar złego, władze Ustki na skutek wadliwych zapisów w umowie prywatyzacyjnej zostały pozbawione narzędzi umożliwiających prawidłową egzekucję obiecanego programu inwestycyjnego.

Bez interesu odbiorcy
NIK zauważył, że w umowach prywatyzacyjnych dotyczących sprzedaży elektrociepłowni i przedsiębiorstw ciepłowniczych nie znalazły się zapisy chroniące w najmniejszym choćby stopniu interes odbiorców ciepła poprzez klauzule dotyczące poziomu cen ciepła. Zauważono też, że w programie realizacji polityki właścicielskiej MSP w odniesieniu do sektora elektroenergetycznego pominięto w ogóle kwestie wprowadzenia elementów konkurencji rynkowej w sektorze energii cieplnej. Z tego punktu widzenia niekorzystne dla odbiorców ciepła było sprzedanie przez MSP jednemu inwestorowi dwóch źródeł ciepła w Toruniu: EC Energotor-Toruń SA i EC Toruń.

Czy zasada TPA ma szansę w ciepłownictwie?
- Analiza obowiązujących przepisów oraz istniejących uwarunkowań wykazuje, że możliwości korzystania z usług przesyłowych przez odbiorców ciepła na zasadzie TPA są praktycznie niemożliwe ze względów technicznych lub ze względów ekonomicznych, gdyż wymagałoby to znacznych nakładów inwestycyjnych, powodując wzrost kosztów i opłat ponoszonych przez odbiorców ciepła – uważa Witold Cherubin, doradca prezesa URE.

Według Janusza Mazura, prezesa Przedsiębiorstwa Oszczędzania Energii ESCO w Krakowie wszędzie, gdzie tylko można wprowadzić elementy konkurencji do ciepłownictwa, należy to czynić. Jego zdaniem w dużych aglomeracjach, gdzie istnieją rozwinięte sieci ciepłownicze, można pokusić się o próbę wprowadzenia usługi przesyłowej na zasadzie TPA. Główną przeszkodą nie są warunki techniczne czy ekonomiczne, a zapis ustawowy mówiący o tym, iż nie można do sieci przyłączyć nowego użytkownika, jeśli może to spowodować pogorszenie warunków dla innych użytkowników. Gdy odbiorca zrezygnuje z dostaw ciepła ze źródła „A”, a poprosi o dostawy ze źródła „B”, to automatycznie nastąpi pogorszenie warunków dla źródła „A”. To właśnie obawa przed pogorszeniem własnych warunków funkcjonowania jest motorem racjonalizacji działań przez wszystkich dostawców. Jeśli prawo daje gwarancję „słodkiego, miłego życia”, to nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie robił czegokolwiek, co mogłoby ten stan zmienić. A URE nie pozostanie nic innego, jak tylko zaakceptować nowe, wyższe, bo przecież uzasadnione taryfy.

Dokończenie znajdziesz w wydaniu papierowym. Zamów prenumeratę miesięcznika ENERGIA GIGAWAT w cenie 108 zł za cały rok, 54 zł - za pół roku lub 27 zł - za kwartał. Możesz skorzystać z formularza, który znajdziesz tutaj

Zamów prenumeratę



 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator