Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 06/2008

Wojna ciepłej wody z gazem


Logicy od lat spierają się o to, co była najpierw: jajo czy kura? Teologowie wiodą dysputy ma temat wyższości Wielkiej Nocy nad Bożym Narodzeniem. A energetycy usiłują wykazać wyższość ciepła przewodowego ze źródeł zdalaczynnych nad gazem ziemnym służącym do przygotowania ciepłej wody w gospodarstwie domowym.

- Spośród kilkuset tysięcy krakowian, 80 proc. na co dzień używa do podgrzewania wody piecyków gazowych – denerwuje się Krzysztof Krukowski, rzecznik Elektrociepłowni „Kraków”. W porównaniu do innych dużych miast w Polsce to sytuacja dość kuriozalna, bo tam piecyki stanowią zazwyczaj kilka do kilkunastu procent. Tymczasem - jak się okazuje - większość mieszkań, w których znajdują się piecyki jest ogrzewana za pomocą ciepłej wody pochodzącej z miejskiej sieci ciepłowniczej. Przebudowa węzłów i instalacji wewnętrznych jest w tym przypadku stosunkowo niewielką inwestycją, którą w dodatku w znaczący sposób współfinansują MPEC i EC Kraków – zapewnia. I zaraz dodaje: 85 mieszkańców Krakowa straciło przez ostatnie dwa lata życie na skutek zatrucia tlenkiem węgla. Wielokrotnie więcej miało z tego powodu poważne problemy zdrowotne. Znacząca większość tych przypadków to zatrucia wywołane użytkowaniem podgrzewaczy gazowych. Takie argumenty mogą powalić z nóg każdego.

Kraków inny niż wszyscy

W Krakowie, praktycznie rzecz biorąc, wszystkie oddawane do użytku obiekty użyteczności publicznej: centra handlowe, nowe hotele czy biurowce korzystają z miejskiego ciepła. Wyjątkami są tu centrum naukowe „Motoroli” i hotel „Qubus” w Podgórzu. W budynkach mieszkalnych przez wiele lat stosowano swoista dywersyfikację w zaopatrzeniu energetycznym zapewniając zarówno dostęp gazu jak i ogrzewanie z miejskiej sieci ciepłowniczej. Brało się to głównie z powodu niegdysiejszej sezonowości pracy miejskich ciepłowni, które z reguły latem szły do remontu, zaś nieszczęśni mieszkańcy zasilanych w ciepłą wodę z ciepłowni mieszkań fundowany mieli obowiązkowo... zimny prysznic. Czasy jednak się zmieniły, scentralizowane źródła ciepła oferują dostawy przez cały rok, zaś producenci ciepła i jego dystrybutorzy coraz intensywniej walczą ze współczynnikiem sezonowości.
Nie wszędzie jednak da się z wody przesyłanej do ogrzewania uzyskać w prosty sposób ciepłą wodę użytkową. Aby to było możliwe, budynek musi być wyposażony w indywidualny kompaktowy wymiennik ciepła, pracujący na wysokich parametrach. Na wielu zwłaszcza starszych osiedlach pracują jeszcze grupowe węzły cieplne.
Zdzisława Głód – prezes krakowskiego MPEC-u, zapewnia, że wymiana wymienników z grupowych na indywidualne jest nieunikniona, a co ciekawe, ekonomicznie opłacalna. I wykazuje, że po pierwsze już w trakcie modernizacji sieci zmniejsza się średnicę rur, a także skraca trasy przebiegu. Sprawia to, że koszty modernizacji – pokazywane na konkretnym przykładzie wziętym z jednego tylko osiedla kształtują się jak: 2 616 646 zł w starym układzie do 782 320 zł w nowej wersji. Niestety za „kompakty”, których jest więcej, trzeba zapłacić – co logiczne – więcej. Tu 420 tys. zł w starym układzie przeciwstawiają się niestety 1648 tys. zł. Ale w dalszej eksploatacji skutkuje to obniżeniem zużycia energii elektrycznej przez takie zindywidualizowane węzły prawie o 50 proc., a także zmniejszeniem zużycia o prawie 20 proc. samego ciepła. Współczynnik NPV jest dodatni, zaś czas zwrotu nakładów spada z 14 do 7 lat.
- Efekty modernizacji sieci cieplnej przynoszą korzyści zarówno dla odbiorcy np. ok. 10 proc. oszczędności w zużyciu ciepła z uwagi na zastosowana automatykę pogodową, a także niższe opłaty za ciepło średnio od 10 do 20 groszy na metrze kwadratowym ogrzewanej powierzchni z powodu zmiany grupy taryfowej z II na I. Dla przedsiębiorstwa to koszty inwestycji niższe o ok. 20% oraz ewidentnie niższe zużycie energii elektrycznej zasilającej „kompakty” mogące sięgać od 19 do 58 proc. – zapewnia prezes Głód.

Dodatkowe zachęty

Przedsiębiorstwo stosuje dodatkowe zachęty polegające na tym, iż nie nalicza dodatkowych opłat za zamówioną moc zużywaną do przygotowania ciepłej wody użytkowej. Elektrociepłownia deklaruje dofinansowanie kosztów wewnętrznej instalacji ciepłej wody użytkowej w poszczególnych budynkach w wysokości 15 tys. zł na każde 100 kW. Największym problemem jest przebudowa wewnętrznej instalacji w budynkach. Tu bowiem potrzebna jest solidarna akceptacja ze strony wszystkich mieszkańców. Wprawdzie projektanci zapewniają, iż nie ma takiego budynku, którego nie dałoby się do tego celu przystosować. Ale... zawsze dochodzi do jakiejś mniejszej lub większej „demolki” w mieszkaniach. A tego nikt nie lubi. Połowa szczęścia jest wtedy, gdy rury z ciepłą wodą użytkową da się poprowadzić niepotrzebnymi już przewodami kominowymi. Mankamentem jest tutaj brak skutecznego sposobu wygenerowania przez właścicieli budynków jednorazowych kwot na wykonanie wewnętrznych instalacji ciepłej wody użytkowej.
W Spółdzielni Mieszkaniowej „Hutnik” w 10-piętrowym, 3-klatkowym budynku o 82 mieszkaniach w ubiegłym roku koszt wykonania wewnętrznej instalacji przypadającej na jedno mieszkanie zamknął się kwotą 2500 zł. W budynku o podobnej wysokości o 1 klatce i 44 mieszkaniach, należącym do spółdzielni „Krakus” – 2600 zł na jedno mieszkanie. Prace przeprowadzone w latach 2004 lub 2005 zamykały się kwotą rzędu 1400–1500 zł na mieszkanie, co doskonale dokumentuje skalę... pazerności firm instalacyjnych.

Ile kosztuje ciepła woda z kranu?

Według szczegółowych badań i obserwacji przeprowadzonych przez MPEC w konkretnym budynku podczas minionego roku (od 29 stycznia 2007 do 28 stycznia 2008) koszt podgrzania 1 metra sześciennego wody przy pomocy ciepła z miejskiej sieci wyniósł... 12 zł. Ale mówiąc szczerze, nie wiadomo, czy to dużo, czy mało i jak się to ma do kosztów uzyskania takiej samej ciepłej wody za pomocą piecyka gazowego czy termy elektrycznej? Takie pytania zadają spółdzielcy. Czy pozbycie się gazu z mieszkania im się opłaci. Czy ta inwestycja się zwróci? I po ilu latach? Takie pytanie na dorocznym spotkaniu w elektrociepłowni ze spółdzielcami padło... I nastąpiła cisza...
Jeden ze spółdzielców nie wytrzymał i podał swoje wyliczenia. Rocznie koszty przygotowania ciepłej wody na gazie zamknęły mu się kwotą: 466 zł, przy użyciu termy elektrycznej 1317 zł, zaś przy użyciu ciepła dostarczonego przez elektrociepłownię... 880 zł. Wprawdzie wywołało to burzę na sali i zarzut, że wyliczenia dotyczące gazu zostały niedoszacowane o koszty np. amortyzacji samego piecyka, dorocznej inspekcji instalacji gazowej i przewodów kominowych, ale kontrargumentów zamykających się w podobnych wyliczeniach nikt nie podał. Padło tylko ogólne stwierdzenie, że... koszty są podobne.
- Przejście na ciepłą wodę użytkową z sieci miejskiej gwarantuje święty spokój – zwierzył się Janusz Zwierzykowski – prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Hutnik”. Przez 5 lat byłem ciągany po sądach przez ojca dziewczyny, która zaczadziła się w łazience. A poza tym należy dokonać pełnego opomiarowania zarówno wody ciepłej jak i zimnej, a także przejść na nieco droższy, ale skuteczniejszy odczyt metodą radiową. Wystarczy jeden złośliwy mieszkaniec, który nie da na czas dostępu do liczników, by zachwiać w posadach całą konstrukcją finansową przedsięwzięcia. Póki co, o ile każdy właściciel mieszkania podpisuje indywidualną umowę z dostawcą energii elektrycznej czy gazu, o tyle w tym przypadku stroną umowy z MPEC jest spółdzielnia, która rozdziela koszty na lokatorów i pełni funkcję inkasenta. Doradzam także uważne patrzenie na ręce projektantów i wykonawców....
Tak więc kwestia wyższości ciepłej wody użytkowej z elektrociepłowni nad własnym piecykiem łazienkowym nadal pozostała w kategoriach wyższości Bożego Narodzenia nad Wielkanocą czy odpowiedzi na odwieczne pytanie o prymat jaja nad kurą.

Według mnie

A tak poważnie cały ten projekt nie zakłada jednak całkowitej ucieczki od gazu. Nic nie mówi się przy tym o likwidacji kuchenek gazowych. Co sprawia, że instalację gazową nadal trzeba będzie utrzymywać w budynkach, serwisować, diagnozować i remontować jeśli taka zajdzie potrzeba. A skoro pozostaną kuchenki gazowe to muszą zostać odpowiednie dla nich przewody kominowe z dorocznymi wizytami kominiarzy zaopatrzonych w ciągomierze. Logiczny byłby przy okazji program likwidacji kuchenek gazowych i totalnej likwidacji instalacji gazowej w całym budynku. Bo utrzymywanie gazomierza, po to by wykazał kilka kubików zużycia jest męczarnią dla sprzedawcy i dostawcy, a nie żadnym interesem. Ale wtedy kuchenki gazowe trzeba zastępować elektrycznymi, co wiąże z kolejnymi kosztami i polką związaną z nowymi przydziałami mocy, dostosowaniem przyłączy i mocy transformatorów w stacjach zasilających. Wielu paniom domu marzą się płyty tytanowe albo przynajmniej ceramiczne w kuchni, a to... konieczność posiadania trójfazowej instalacji.




 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator