Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 04/2007

Polskie rafinerie straciły szansę? Skazane na śmierć.


Lotos i Orlen po raz kolejny wykazały niezłe wyniki ekonomiczne. Inwestorzy giełdowi mieli powody do radości i przypuszczalnie nie zabraknie im ich również w najbliższych kwartałach. Wbrew pozorom, sytuacja obu polskich koncernów naftowych jest dramatyczna. Kumulują zyski wyłącznie dzięki przyjaznym sobie przepisom, prawu pisanemu de facto dla nich. Ten stan rzecz nie będzie jednak trwał wiecznie, bo koncentrując się na kreowaniu realiów legislacyjnych, naruszono ich fundamenty ekonomiczne. Pozbawione dostępu do własnych zasobów surowca nie utrzymają się na rynku. Wstrzymując przed laty procesy prywatyzacyjne i konsolidacyjne, politycy wydali na polski przemysł petrochemiczny wyrok z odroczonym terminem wykonania skazując go na pożarcie.

Nie dopuścić do mezaliansu

Jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych głośno mówiło się o konieczności powołania silnego naftowego narodowego koncernu. Podmiotu mogącego skutecznie przeciwstawić się zagranicznej konkurencji na krajowym rynku paliw płynnych. Istniała nawet koncepcja stworzenia regionalnego potentata zdolnego uzyskać pozycję hegemoniczną w Europie Środkowej. Mijały dni, tygodnie, lata, a problem nie wyszedł poza ramy projektów i planów.

Dyskusja ożywiła się na krótko w styczniu 2001 roku, gdy rozpoczęto poszukiwania inwestora strategicznego dla prywatyzowanej Rafinerii Gdańskiej. Rosyjski Łukoil, jedyna z ubiegających się o polskie przedsiębiorstwo firm posiadająca własne złoża surowca, z przyczyn politycznych nie został nawet dopuszczony do przetargu. Samo jednak pojawienie się koncernu zza wschodniej granicy wystarczyło, aby zwrócić uwagę na problem słabości naszego sektora naftowego.

Łukoil nie dawał jednak za wygraną. Ponowił ofertę, licząc na pojawienie się bardziej sprzyjającego rosyjskim interesom klimatu politycznego. Ten nastał wraz z zwycięstwem w wyborach parlamentarnych lewicy, tak przynajmniej mogło się wydawać. Były to jednak pozory. Ustępująca ekipa Jerzego Buzka w ostatnich dniach swego urzędowania odprawiła Rosjan z przysłowiowym „kwitkiem”, a rząd Leszka Millera z obawy przed oskarżeniem o sprzyjanie ich interesom, ze sprawy uczynił swoiste tabu. Przepadła też ona z kretesem i to w momencie, gdy pojawił się drugi potencjalny kontrahent ze wschodu, Jukos, gotowy podbić stawkę licytacji.

Sytuacja istniejąca w drugiej połowie 2002 dała się określić mianem patowej. Latem 2001 roku rząd AWS zagwarantował bowiem wyłączność na negocjacje dotyczące zakupu pakietu większościowego Rafinerii Gdańskiej brytyjskiemu koncernowi Rotch Energy. Ten jednak początkowo nie dysponował wymaganymi gwarancjami finansowymi niezbędnymi do zawarcia tejże transakcji, a gdy takowe uzyskał, był już ściśle związany z Łukoilem, co dyskwalifikowało go jako potencjalnego kontrahenta w polskich gremiach politycznych. Natychmiast zdystansowały się od propozycji brytyjsko–rosyjskiego konsorcjum, nie podejmując z nim poważniejszych rozmów.

Cień orła

Perspektywa wejścia w posiadanie Rafinerii Gdańskiej przez któregokolwiek z inwestorów zagranicznych systematycznie oddalała się za sprawą asekuranckiej postawy samego rządu. Minister Skarbu Państwa Wiesław Kaczmarek nawet nie ukrywał presji, jaką wywierano na niego, aby nie sprzedawać rafinerii Rosjanom, natomiast innych atrakcyjnych ofert po prostu nie było.

Nie mając żadnego lepszego pomysłu, co począć z tym fantem rząd SLD – PSL - UP z końcem 2002 roku zmienił cały koncept strategii rozwoju branży paliwowej w Polsce. Oparła się ona o ideę stworzenia wielkiego koncernu narodowego. W efekcie przed PKN Orlen zapalono zielone światło w staraniach o przejęcie gdańskiego kompleksu. Absurdalna w założeniu abstrahowała zupełnie od realiów rynku petrochemicznego, gdzie najbardziej opłacalne są wydobycie i sprzedaż detaliczna a nie przerób, przewidując strategiczne partnerstwo, a precyzyjniej fuzję firm pozbawionych dostępu do surowca, więcej - funkcjonujących dokładnie w tych samych, dwóch, wymienionych jako ostatnich sektorach. Zupełnie niejasne było, co miałaby zyskać na połączeniu.

Projekt miał jednak wielu entuzjastów, szczególnie w Orlenie. Ówczesny szef płockiego koncernu - Zbigniew Wróbel należał do jednych z najzagorzalszych jego popleczników. Było to akurat w pełni zrozumiałe. Z pewnością bardziej niż argumentacja o płaceniu przez Orlen podatków w Polsce, jakiej używał, uzasadniając rację stojące za oddaniem rafinerii gdańskiej kierowanemu przezeń przedsiębiorstwu.

Gdański secesjonizm

Doskonałym wyczuciem klimatu wykazał się wówczas Rotch, niezwłocznie rozstając się z Łukoilem i kierując zaproszenie dla PKN celem stworzenia wspólnego konsorcjum. W Gdańsku uzasadnienia prezesa płockiego konkurenta o konieczności powołania pod biało-czerwonym sztandarem narodowego koncernu paliwowego najwidoczniej nie były przekonujące. Zrobiono więc wszystko, co było w mocy tutejszego zarządu, aby temu zapobiec. Profilaktycznie, gdy tylko o sprawie fuzji z Płockiem zaczęło być głośno w pozakuluarowych rozmowach, podjęto starania, o przejęcie trzech rafinerii: Jasło, Czechowice i Gorlice. Nie liczono się przy tym z kosztami i w dużej mierze z przyszłością tych zakładów, bo też nie one były tu najważniejsze. Istotne było tylko jedno, powstrzymać płocki koncern od wejścia do gdańskiego kompleksu petrochemicznego. Nowe nabytki poważnie zwiększyłyby wartość księgową majątku Rafinerii Gdańskiej, co już samo w sobie stanowić mogło poważną przeszkodę. Przede wszystkim jednak łączyły się z ogromnymi ciężarami finansowymi. Rafineria Gdańska była poważnie niedoinwestowania, w razie wejścia w posiadanie wspomnianych przedsiębiorstw, wymagających również i to natychmiastowej modernizacji, środki jakie musiałby zostawić w niej przyszły właściciel były niewspółmiernie większe. Podobnie rzeczy miały się z szeregiem nowych zobowiązań, podpisywanymi często naprędce umowami etc. Starania o rafinerie na południu uwieńczone zostały ostatecznie powodzeniem dopiero w lipcu 2003 roku i o połączeniu z Orlenem nawet już nie wspominano...




 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator