Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 03/2008

Czujemy się ograni, bo ciągle budzimy się poniewczasie. Rosyjski sen o gazie dla Polski.


Miałem sen, piękny – bo kolorowy i na dodatek egzotyczny. Po dwudziestu paru latach byłem znowu w Moskwie, na Kremlu, dokładnie w skarbcu brylantowym. Przyglądałem się diamentowi „Orłow”, podziwiałem inskrypcje na diamencie „Szach”, już miałem przechodzić do korony carycy Katarzyny, gdy podszedł do mnie młody człowiek. Nie wyglądał na Rosjanina, a bardziej na Skandynawa. Skórzane czarne spodnie, biały obszerny golf, w norweskie wzory i blond włosy.

- Wy z Polszy? – zapytał

- Da – odpowiedziałem zdawkowo.

- Wy żurnalist?

– Da - potwierdziłem.

- Wy gawaritie pa russski?

– Da...

I tu wytłumaczył mi, że jest mała prośba i problem do rozwiązania. Trzeba napisać krótką wiadomość agencyjną. Warunek: musi to być napisane nienaganną polszczyzną i niezwłocznie. Taki gorący news na pierwszą stronę. Oczywiście będę miał pierwszeństwo w wykorzystaniu tej wiadomości dla swojej redakcji. Wsiedliśmy do starej nieco wysłużonej już limuzyny marki „Ził". Takiej samej jak te, które za czasów Gorbaczowa pełniły funkcję auta rządowego. Mimo swoich dwóch ton żywej wagi, auto zwinnie przedzierało się przez wiecznie zakorkowane moskiewskie arterie gdzieś na peryferie miasta. W brzozowym zagajniku wprowadzono mnie do typowej rosyjskiej bani. A tam w oparach pary, zawinięci tylko w ręczniki siedzieli sam na sam władca Kremla i polski prezydent. Jakoś dziwnie nie mogłem dostrzec twarzy i nie wiem czy byli to byli prezydenci czy obecni. Panowie przekomarzali się ze sobą.

Rosjanin przekonywał: już przecież raz Amerykanie oddali was w objęcia Stalina w Jałcie. Zapomnieliście...? Chcecie jeszcze raz powtórki z historii...

- W Polsce nikt nie chce amerykańskich rakiet – ale jak mamy im odmówić - żalił się głośno Polak.

- Dobra zrobimy „machniom” - zadecydował Rosjanin. Wy odrzucicie antyrakietowa tarczę, a my wielką rurę z gazem do Europy puścimy, tak jak to wcześniej było planowane przez Polskę.

Mój gospodarz trącił mnie i szepnął: pisz bo to ważne...!!! Usiadłem przed klawiaturą komputera i zdążyłem tylko wystukać tytuł: „Polska odrzuca antyrakietową tarczę, Rosja kieruje rurę z gazem do Europy przez Polskę” i dokładnie w tym momencie zadzwonił budzik. W realu byłem umówiony na rozmowę z przewodniczącym Rady Nadzorczej PGNiG. Oczywiście opowiedziałem mu ten sen. Zamyślił się i... uśmiechnął tylko.

Być może, które znaczy tak

Wizyta Donalda Tuska w Moskwie odblokowała zamrożone od kilku lat kontakty między Polską i Rosją na szczeblu rządowym. To ważne. Ale nie przyniosła żadnych spektakularnych efektów, za to uruchomiła aktywność proroków najróżniejszej maści, którzy tyle samo mieli do powiedzenia przed wizytą jak i po. A trzeba tu powiedzieć, że oba kraje się zmieniły. Ani Polska nie jest taka jak kiedyś, ani tym bardziej Rosja. I wzajemnie upowszechniane stereotypy należy jak najszybciej wyrzucić do kosza. Aby prowadzić skuteczny dialog z Rosjanami, trzeba uwzględniać ich sposób myślenia, ich kompleksy i marzenia. To normalna technika negocjacji.

Projekt „Amber”, z którym pojechał do Rosji Donald Tusk nie wzbudził specjalnej euforii. Ale też agencyjne sygnały, które nadeszły bezpośrednio po jego zgłoszeniu brzmiały: „być może”. W ustach prawdziwej damy, która nigdy nie mówi wprost „TAK”, być może oznacza nieśmiałe i delikatne TAK pod pewnymi warunkami.

Rosyjski dziennik "Wiedomosti" próbował ustalić, czy Gazprom może być zainteresowany polską propozycją budowy gazociągu Amber zamiast podmorskiej magistrali po dnie Bałtyku.

"Wiedomosti" rozmawiały na ten temat między innymi z przedstawicielem "Gazpromu", który miał stwierdzić, że "na razie polska propozycja nie jest interesująca". Natomiast analityk - Walerij Niestierow powiedział gazecie, że Rosja zgodzi się na polską ideę tylko wtedy, gdy Gazociąg Północny napotka poważne przeszkody w postaci katastrofalnego wzrostu wydatków na jego budowę lub z powodów politycznych. Koszty już wzrosły o... 300 procent choć nie zatopiono jeszcze w wodach Bałtyku ani jednej sekcji rur.

Obok Polski, której głos nie jest zbyt dobrze słyszalny, na unijnym forum protestują Estończycy, którzy mają w UE podobny status jak Polacy, ale także Szwedzi, których głos jest znacznie donośniejszy. W Szwecji obawy co do podmorskiej rury mają nie tylko niezwykle skuteczne kręgi ekologiczne, ale - co istotne - wpływowe kręgi wojskowe. Projekt „Amber” wygląda logicznie i sensownie, ale powstał zbyt późno, bo dopiero w 2005 roku jako przeciwwaga dla ogłoszonej już koncepcji Gazociągu Północnego. A tymczasem powinien powstać wtedy, gdy odmówiliśmy budowy „pieriemyczki” - jako jej alternatywa. Ale wtedy pozostałe kraje, przez które miał przebiegać – poza Polską – były jego koncepcją średnio zainteresowane, bo miały inne, swoje bilateralne interesy do załatwienia. Projekt ten winien być szerzej lansowany na forum UE przez naszych eurodeputowanych, choćby po to aby pokazać, że nie tylko protestujemy przeciwko czemuś, ale mamy także inne, alternatywne, konstruktywne rozwiązania działające na rzecz integracji nowych członków UE.

Dla Rosji rura puszczona na dnie Bałtyku to nie tylko brak opłat tranzytowych. Ale także - o czym mówi się rzadko - brak konieczności wydatkowania olbrzymich kwot, jakimi do tej pory „sponsorowane” były zarówno gospodarka białoruska jak i ukraińska, poprzez dostawy gazu, ropy naftowej czy energii elektrycznej po tzw. cenach wewnątrzrosyjskich lub zbliżonych do nich. Była to - mówiąc wprost - cena spokoju. Próby zbliżenia cen dostarczanych surowców energetycznych do poziomu rynkowego zarówno na Białoruś jak i na Ukrainę są dotkliwe dla obu gospodarek, bo obnażają ich niską sprawność wytwarzania. Przez dziesięciolecia gaz ziemny traktowany był tam jako produkt uboczny wydobycia ropy naftowej, który występuje w ilościach „skolko ugodno”. A do zmiany tego potrzeba tam nie tylko pieniędzy, ale także czasu.

Gra w gazowe szachy

Odmawiając Rosji budowy „pieremyczki”, chroniąc wyimaginowane interesy Ukrainy, przyspieszyliśmy tylko zmaterializowanie idei Gazociągu Północnego. Nie tak dawno Ukraińcy nie mieli ani przez moment wątpliwości, by nałożyć embargo na polskie mięso, bo taka była sugestia płynąca ze strony Kremla, a było to niedługo po tym, jak Polska odmówiła budowy „pieremyczki”, Ukraina podpisała umowę o wydzierżawieniu częściowego dostępu do swoich gazociągów Rosji, i nikt w Kijowie nie przejmował się polskimi interesami. Rosyjską odpowiedzią na europejski projekt Nabucco było niedawne porozumienie Gazpromu z Włochami o budowie Gazociągu Południowego, który także oddali strumienie płynącego do serca Europy gazu od polskich rubieży. Specjaliści jednak twierdzą, że projekt Nabucco nie jest jeszcze definitywnie przegrany. Bo przejęcie przez Rosję złóż od zachodnich koncernów, z którymi wcześniej były podpisane umowy na udostępnienie nowych mocy wydobywczych już spowodowało opóźnienia. I na razie będzie brakować gazu właśnie dla wypełnienia Gazociągu Południowego, co opóźni jego realizację. Gazociąg Nabucco mógłby prowadzić do Europy gaz irański, gdyby nie ostre veto Stanów Zjednoczonych. Iran posiada olbrzymie ilości gazu ziemnego i nieuwzględnianie możliwości odbioru tego gazu bardzo skomplikuje sytuacje także w Europie Zachodniej. Po Gazpromie i Qatar National, Iranian Oil Company jest trzecią co do możliwości eksportowych kompanią gazowniczą na świecie. Jest to potęga, której nie można pomijać. Izolacja Iranu na arenie gospodarczej tak lansowana przez Stany Zjednoczone może doprowadzić ten kraj do desperackiego naciśnięcia na „atomowy guzik”. A tego tak naprawdę nikt nie chce. I znowu cała nadzieja w rychłej zmianie gospodarza Białego Domu. Kryzys amerykańskiego rynku nieruchomości i związanych z nim kredytów hipotecznych, skutkujący słabnącym w oczach dolarem zmusi wcześniej czy później do gruntownych porządków na własnym podwórku, co pozwoli zostawić sprawy w Eurazji swojemu naturalnemu biegowi. Dotychczasowe pouczanie innych jak mają żyć, nie przyniosło pozytywnych rezultatów. Bo nikt nie jest tu bez winy...

Niewybaczalny grzech zaniechania czyli...

spóźniony zapłon

Zadaniem numer 1 dla polskiego bezpieczeństwa gazowego jest skierowanie wreszcie do realizacji budowy połączeń z europejską siecią gazowniczą. To nie tylko konieczność, ale obowiązek jako pełnoprawnego członka Unii Europejskiej. Budowa gazoportu jest sensowna, ale... jak to zwykle u nas bywa, spóźniona o 15 lat. Kiedy pojawiły się pierwsze koncepcje, funkcjonował tylko jeden taki terminal w Belgii. I gdyby ta idea była zrealizowana to gazoport w Polsce od dawna by funkcjonował i dla nas problem Gazociągu Północnego byłby nieistotny. Niemcy w tej chwili budują olbrzymi terminal w Wilhelmshaven i zaproponowali nam abyśmy się przy pomocy sieci gazociągów europejskich w ten projekt włączyli. Być może jest to gra warta świeczki, bo jak mawiają energetycy ze Śląska, którzy prowadzą interesy w Moskwie, teraz lepiej na moskiewskim lotnisku być pasażerem Lufthansy niż LOT-u. Na świecie brakuje w tej chwili skroplonego gazu ziemnego i biorąc pod uwagę polskie szczęście w interesach, może się pokazać, że terminal będzie ale... pusty. Oczywiście można zainwestować w instalacje do pozyskiwania skroplonego gazu np. w Nigerii wkalkulowując uprzednio ryzyko przewrotu wojskowego, albo kolejnej wojny domowej.




 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator