Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1337/-1/91/

Od prądu to krowy mniej mleka dają, baza paliw też nie pasuje. Dla „ekologów” lepsza bie


Informacje Numery Numer 11/2008


Nie ustają dyskusje na temat ewentualnej budowy przez rosyjski koncern Lukoil bazy paliw w gminie Narewka w województwie podlaskim. Co prawda w gminie są już trzy, i na razie nikomu nie zaszkodziły, ale po medialnym szumie, nawet mieszkańcy wsi Leśna, którzy wcześniej sprzedali właśnie pod tę budowę ziemię, teraz mówią „niet”. Boją się wybuchu gazu, awarii, no i huku tysięcy tirów, które by odbierały paliwa.

Głos ludu

Sołtys wsi, który wcześniej też wiedział o planowanej inwestycji, teraz powiada, że pójdzie za głosem ludu. A lud sprzedał ziemię, wydał pieniądze i nie chce tu bazy. Gmina na razie wzięła tylko kilkaset tysięcy złotych za tę część gruntu, która była własnością komunalną i oczami wyobraźni widziała już po milionie złotych rocznie podatku od inwestora. To bodaj więcej niż wynosi podatek rolny od wszystkich tutejszych rolników. A w kolejce stoi jeszcze podobny inwestor z Niemiec.

Czemu to Rosjanie i Niemcy upodobali niewielką, puszczańską gminę? Ano, bo są tu czynne szerokie tory prowadzące na wschód. Takie same są jeszcze np. w Zubkach Białostockich, ale tam zarosły już trawą. Nie trzeba więc surowca wozić samochodami. Z wywozem natomiast już różnie bywa. Dlatego też część mieszkańców, którzy postawili na turystykę, obawia się, że dalszy rozwój gminy w tym kierunku, spowoduje upadek ich biznesu.


Wiele stron i racji

Natomiast ekolodzy bronią przyrody, krajobrazu, zwierząt leśnych. Co prawda inwestycja byłaby zlokalizowana w odległości 7-8 kilometrów od Puszczy Białowieskiej oraz poza obszarem NATURA 2000, ale znajdzie się w otulinie puszczy. Miłośnicy przyrody alarmują, że zagrozi to żubrom, które wychodzą z puszczy na nieużytkowane pola. Wskazują też, że żyją tu m.in. rysie, derkacze, orliki krzykliwe. Wszystkie działające na Podlasiu organizacje ekologiczne zapowiadają, że będą stroną w postępowaniu administracyjnym dotyczącym inwestycji.

Raport o oddziaływaniu inwestycji na środowisko będzie gotowy za rok. Wójt gminy zapowiada, że jeśli będą w nim jakieś niejasności, to gmina wynajmie za swoje tym razem pieniądze dodatkowych ekspertów. Pyta też retorycznie, za co ma budować drogi, wodociągi, kanalizację i tym podobne cuda cywilizacji? Nie ma tu przemysłu, licha ziemia, więc i podatek rolny maleńki. A aż 80 proc. terenów gminy znajduje się na cennych przyrodniczo obszarach, tyle tylko, że na razie wyżyć z nich trudno. Nie tylko rolnikom, ale i tym, co np. pensjonat by chcieli na NATURZE 2000 postawić. Na razie przepisy prawne jednakowo traktują budowę fabryki czy zbiornika, z chatą turystyczną. Nie jest łatwo coś w parku narodowym, czy jego otulinie postawić. Wiedzą o tym rolnicy, których pola wchodzą w obszar tych parków. Trwają np. nieustające potyczki gospodarzy z okolic Wigierskiego Parku Narodowego z tamtejszymi władzami parku. W ministerstwie środowiska uzbierały się już tomy dokumentów na ten temat.

W województwie podlaskim aż jedna trzecia jego obszaru znajduje się w NATURZE 2000. Jest to aż 600 tysięcy hektarów, leżących m.in. w okolicach puszcz Augustowskiej i Białowieskiej, dolinach Narwi i Biebrzy. Tu nawet oborę postawić jest kłopot, a co mówić o innych inwestycjach. Gdy pod koniec lat 90. zaczęto przygotowania do budowy mostu energetycznego Polska - Litwa, trzeba było przekonać do tej inwestycji tysiące mieszkańców kilkunastu przygranicznych wsi. Mieszkańcy gminy Szypliszki, protestując przeciwko prądowi ze Wschodu, uzyskali nawet naukową ekspertyzę o… szkodliwości energii elektrycznej. Krowy miały nie dawać mleka, a ludzie chorować. Zgodzili się ostatecznie na poprowadzenie linii wysokiego napięcia przez ich pola, gdy dowiedzieli się o możliwości dużych odszkodowań. Ale, czy jak to teraz ma miejsce w Narewce, by nie rozmyślili po wzięciu pieniędzy, Bóg raczy wiedzieć.


Na szarym końcu

Tymczasem województwo znajduje się na szarym końcu polskiej biedy. Na 15 regionów UE o najniższym poziomie rozwoju gospodarczego, aż cztery właśnie znajdują się w Polsce, na jej ścianie wschodniej. Za tą ścianą są tylko Rumunia i Bułgaria. Produkt krajowy w stosunku do istniejącego w krajach starej UE, jest tu na poziomie zaledwie od 35 proc. w lubelskim do 39,2 w warmińsko-mazurskim. Podlasie znajduje się w środku biedy, bo ma 37,9 proc. unijnego PKB. Ma za to najmniej podmiotów gospodarczych i spółek zagranicznych. A według analiz Instytutu Badań Nad Gospodarką Rynkową, województwo podlaskie jest na szarym końcu krajowej tabeli województw pod względem atrakcyjności inwestycyjnej. Naukowcy brali pod uwagę m.in. takie wskaźniki, jak: dostępność transportowa, koszty pracy, chłonność rynku, poziom infrastruktury gospodarczej. Tymczasem na Podlasiu ani dróg, ani lotniska, ani dobrej kolei, ani nawet siły nabywczej dostatku nie ma. Wokół lokalizacji lotniska oraz trasy szybkiego ruchu via Baltica toczą się wieloletnie spory. Trudno tu ostatnio nawet zbyć tereny pod inwestycje. W Białymstoku nie doszły do skutku w tym roku aż dwa duże przetargi, choć promowano je na różny, w tym i zagraniczny sposób. Miasto bez powodzenia próbowało zbyć za kilkadziesiąt milionów złotych parcelę w środku miasta, skąd próbuje wyekspediować bazarowych kupców, a podległa jej spółka komunalna, której potrzebny jest kapitał na rozwój, bezskutecznie stara się zbyć 2,5 ha pod inwestycje.

Z tytułu cennej przyrody województwo nie otrzymuje też finansowych rekompensat.


Odstraszające procedury

Wielu odstraszają ciągłe perypetie z uzyskaniem zezwoleń, pozwoleń. Działa tu też silne ekologiczne lobby, potrafiące skutecznie zablokować nie tylko słynna via Balticę, ale np. ostatnio budowę campusu uniwersytetu w Białymstoku, który ma stanąć na terenach ogrodów działkowych. Ekologom udało się nawet wyłączyć z procesu decyzyjnego białostocki ratusz. Sprawę przejęła gmina Choroszcz. Teraz Podlasie rozsławia sprawa zbiorników na paliwo w gminie Narewka, choć od lat istnieją tu już trzy podobne bazy i nikt nie protestował.
Bez względu na intencje, racje, wielu potencjalnych inwestorów daje już od dawna odczuć podlaskim samorządom, że woli inwestować tam, gdzie może być mniej perypetii. Nawet polska kolej już przeprojektowuje „rail Balticę” przez mazurski Ełk, a nie prosto z Białegostoku na Sokółkę, Augustów, Suwałki.


Tunel pod jeziorem

A na Mazurach też nie łatwiej coś zbudować. Mimo kolejnych spotkań, rozmów, dyskusji, nie ma zgody co do kierunku przebudowy ,,kręgosłupa” Mazur, czyli drogi nr 16. Tu, podobnie jak w okolicach Augustowa, ścierają się racje drogowców i ekologów. A po stronie tych ostatnich staje nawet samorząd Mikołajek.

Nowa krajowa ,,szesnastka” ma wreszcie udrożnić ruch aut na trasie Mrągowo – Mikołajki – Orzysz - Ełk. Kto kiedyś wypoczywał w okolicach Wielkich Jezior Mazurskich, ten wie, jakie są tu wąskie, kręte, dziurawe szosy. Szczególnie trudna do przebycia jest droga na odcinku Mrągowo - Mikołajki. Wynajęta przez drogowców firma „Dromos” przedstawiła aż szesnaście wariantów przebiegu szosy. Niestety, każda z nich ingeruje w środowisko naturalne. Inaczej zresztą być nie może, bo na Mazurach przyroda wszędzie przecudna. Teoretycznie tylko ingerować w nią łatwiej niż w dolinie Rospudy, bo tutejsze samorządy od lat nie zgadzały się na utworzenie Mazurskiego Parku Narodowego. Teraz jednak samorząd kilkutysięcznych Mikołajek też nie chce w pobliżu dwupasmowej w każdą stronę jezdni, po której by mknęły tiry. Obawia się, że to odstraszy turystów. Z kolei ekolodzy bronią derkacza, żółwia, orlika krzykliwego. Najwięcej emocji budzi pomysł zbudowania 350-metrowego mostu nad jeziorem Tałty, obmywającego progi Mikołajek.

Zbliżenia stanowisk nie przyniosło też kolejne spotkanie, jakie odbyło się we wrześniu w Urzędzie Marszałkowskim w Olsztynie. Andrzej Jamiołkowski, ekspert od ochrony środowiska, autor inwentaryzacji przyrodniczej na trasie projektowanej drogi nr 16, tłumaczył, że na Mazurach nie ma bezkolizyjnych rozwiązań. Każda ze stron pozostała jednak przy swoim. Jedynym novum było rzucenie pomysłu, pół żartem, pół serio, by zamiast mostu przekopać pod jeziorem tunel.






Podlaskie ma piękną przyrodę. Z samego jej podziwiania niewiele jednak wynika. Jeszcze trudniej tu uzyskać zgodę różnych organizacji i urzędów na jakieś inwestycje. Pozostaje bieda i pytanie: jak pogodzić piękne z pożytecznym? Na świecie to potrafią.




| Powrót |

Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1337/-1/91/

Copyright (C) Gigawat Energia 2002