Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1171/-1/84/

Olej czysty do granic możliwości


Informacje Numery Numer 03/2008

KGHM. Polkowice – Sieroszowice. Najpierw krótki kurs posługiwania się aparatem ucieczkowym, zakończony wpisaniem do księgi odbytych szkoleń. Obowiązkowy dla wszystkich. Później łaźnia i zmiana ciuchów. Całe szczęście, że – zdawać by się mogło - nieśmiertelne onuce, zastąpiły już wełniane, białe skarpety. Później markowania. I znowu gruba książka zjazdów, gdzie po zapisaniu, każdy dostaje trzy marki. Jedna idzie do kieszeni – na wszelki wypadek. Dwie pozostałe zamienić trzeba na lampę i aparat ucieczkowy. O ile aparaty ucieczkowe udało się zminiaturyzować i odchudzić do niezbędnego minimum, o tyle akumulatory nadal swoje ważą. Lamp nikt nie przytwierdza do hełmu, wiszą więc na szyi niczym stetoskop u lekarza, chociaż tam gdzie się znajdziemy, będziemy mieć tyle światła, ile ze sobą przyniesiemy. I ostra jazda w dół. Tysiąc metrów do wnętrza ziemi.

Na podszybiu czekają już uzbrojone niczym na rajd Paryż-Dakar - Land Rovery. I jazda do przodka. Samochodem da się dojechać do punktu odstawczego. Miejsca gdzie wozy odstawcze dowożą urobioną rudę, która trafia bezpośrednio na taśmociągi. Dalej trzeba iść już na nogach. I chociaż nie jest to długi kawałek drogi, to szybko pot zalewa oczy, a szkła obiektywu pokrywa para wodna. Niewychłodzone jeszcze skały ociosu mają tu temperaturę blisko czterdziestu stopni Celsjusza. Mimo tego, idziemy dalej... I jest wreszcie. Pierwsza w Europie spycharka z napędem hydrostatycznym przystosowana do pracy w niskich wyrobiskach niemetanowych kopalń rud metali.

- Napęd hydrostatyczny, w odróżnieniu od klasycznego, sprawia, że każda z gąsienic sterowana jest indywidualnie i skutkuje to tym, że przykładowo lewa może kręcić się do przodu, a prawa do tyłu, zaś cała maszyna obraca się dzięki temu wokół własnej osi – tłumaczy inż. Jerzy Sarapata – główny konstruktor maszyny. Tu pod ziemią, w przodku, gdzie trzeba szybko, zanim górotwór zacznie się zaciskać wygarnąć odstrzelony urobek, ma to znaczenie kluczowe. Nie mówiąc już o komforcie pracy operatora, który z klimatyzowanej w pełni kabiny steruje wszystkim przy pomocy joysticka.

- Maszyny do pracy w niskich pokładach rud miedzi projektowane i budowane są już od połowy lat dziewięćdziesiątych. Są jak garnitur szyty na miarę u dobrego krawca – mówi Stanisław Rożdżyński prezes „Polremaco”, firmy która projektuje i buduje te unikatowe maszyny. Stopniowo, doskonalono ich konstrukcję, obniżając ich wysokość nawet do... 130 centymetrów, dochodząc do zastosowania napędu hydrostatycznego. Podstawowym medium jest tu olej hydrauliczny, który płynnie przenosi gigantyczne momenty obrotowe. Oprócz nienagannych własności fizykochemicznych musi być niezmiernie czysty, pozbawiony nawet mikronowej wielkości cząstek stałych. Stąd przed każdym zalaniem musi być dodatkowo filtrowany w specjalnej prasie. A trzeba wiedzieć, że wszystkie czynności serwisowe, jak i bieżące naprawy wykonywane są wyłącznie pod ziemią. Maszyna zjeżdżą pod ziemię i pozostaje tu praktycznie do swojej śmierci technicznej. Ulubione egzemplarze trafiają do podziemnego muzeum wydrążonego w pokładach soli gigantycznej miąższości. Główna komora ma tutaj 100 metrów długości, 10 - szerokości i tyleż samo wysokości.




| Powrót |

Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1171/-1/84/

Copyright (C) Gigawat Energia 2002