Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 07-08/2004

Czy premier Belka wyłączył telefon J. Kulczykowi? ORLEN: przedostatnie starcie?


O piątej nad ranem 29 lipca 2004 roku, po piętnastu godzinach nieprzerwanych obrad Rada Nadzorcza PKN ORLEN niczym kolegium kardynalskie wybierające papieża, mogła oświadczyć, że PKN ORLEN ma nowego prezesa.

Nie był to: Paweł Olechnowicz prezes konkurencyjnej gdańskiej grupy „Lotos”, Andrzej Grelowski były prezes „Orbisu”, ani też dotychczasowy wiceprezes ORLENU ds. produkcji - Janusz Wiśniewski. Nowym prezesem ORLENU okazał się, ku zaskoczeniu wszystkich, Jacek Walczykowski dotychczasowy wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej ORLENU oraz od trzech miesięcy wiceprezes NAFTY POLSKIEJ. Rada nadzorcza ORLENU wyłoniła prezesa spośród własnego grona. O ile kolejni prezesi naszego narodowego koncernu naftowego kojarzeni byli: Konrad Jaskóła - z dawnym układem, Andrzej Modrzejewski - z rządzącą wtedy AWS, zaś Zbigniew Wróbel - z Pałacem Prezydenckim, o tyle Jacek Walczykowski, który lwią część swojego zawodowego życia spędził w Elektrimie i jego spółkach, kojarzony jest przez opinię publiczną z Janem Kulczykiem.

Niemal natychmiast po wyborze Walczykowskiego na stronach internetowych „Gazety Wyborczej” pojawiła się wiadomość, iż to właśnie on pomógł Janowi Kulczykowi zarobić miliard złotych. Dlatego też nowy prezes ORLENU swoją pierwszą konferencję prasową musiał zacząć, nie od wygłoszenia gospodarczego expose, a od deklaracji, że czuje się przede wszystkim reprezentantem polityki rządu i woli Skarbu Państwa oraz zaprzeczenia, że nigdy Kulczykowi w niczym nie pomagał... Aby wyjaśnić skąd miałaby się wziąć taka suma pieniędzy, należy cofnąć się do lutego 1996 roku, kiedy to startowała w Polsce telefonia cyfrowa i doszło do umowy ówczesnego prezesa Elektrimu - Janusza Skowrońskiego z Janem Kulczykiem. Ten pierwszy zapewne bez większej wiary w powodzenie udzielił temu drugiemu opcji zakupu w przyszłości 6,5-procentowego pakietu akcji z puli Elektrimu tworzonej wtedy spółki telefonii mobilnej, ale w cenach z 1996 roku.

Nikt nie zdawał sobie sprawy, jakim hitem staną się już wkrótce telefony komórkowe, zaś obaj przedsiębiorcy swoją umową, choć sporządzili na piśmie, zachowali wyłącznie dla swojej wiadomości. Kiedy 2,5 roku później Kulczyk Holding zgłosił chęć skorzystania z zapisanych na papierze praw, wybuchł skandal, bo nagle akcjonariusze Elektrimu dowiedzieli się, że ich firma musi się pozbyć za symboliczną opłatą pakietu akcji telefonii mobilnej, mającego wtedy wartość ponad 160 mln dolarów. Skowroński przepłacił to stanowiskiem, Kulczyk z przysługujących mu praw ostatecznie i wspaniałomyślnie zrezygnował, zadowalając się rekompensatą w wysokości 25 mln dolarów (co po przeliczeniu na okrągło da 100 mln złotych, a nie miliard złotych, o którym pisała „Wyborcza”- przyp. autora), zaś dla Elektrimu oznaczało to początek zjazdu po równi pochyłej do pozycji zbliżonej do upadłości.

Jacek Walczykowski w czasach Skowrońskiego był w Elektrimie radcą prawnym, w pełni rozwinął skrzydła za prezesury Barbary Lundberg, kiedy to będąc zaufanym i nadwornym prawnikiem, został wiceprezesem, zaś po odejściu z zarządu Piotra Mroczkowskiego - jedynym, obok szefowej członkiem kierownictwa spółki.
Obrady rady nadzorczej wybierającej nowego prezesa ORLENU były tajne, więc ich przebiegu możemy się tylko domyślać i budować obraz sytuacji na podstawie strzępów faktów, które zechcieli ujawnić poszczególni jej członkowie. Nazwiska kandydatów na prezesa przygotowała specjalnie wynajęta w tym celu firma doradztwa personalnego. Najpierw głosowano nad trzema kandydaturami, z których żadna nie uzyskała zdecydowanego poparcia, później nad pozostałymi – także bez rezultatu. Wtedy to poddano głosowaniu kandydaturę Maciej Grelowskiego, którego nie było na liście przygotowanej przez „headhunterów”. I on też nie zyskał akceptacji. W sytuacji absolutnego pata pojawiła się kandydatura Jacka Bartkiewicza, prezesa BGŻ, ale on z kolei się nie zgodził na kandydowanie. W takiej sytuacji - wobec braku możliwości wyłonienia prezesa - o piątej nad ranem, padła kandydatura Walczykowskiego, który uzyskał wymaganą akceptację.

Trudno zgadnąć czy był to starannie wypracowany kompromis pomiędzy wpływami Skarbu Państwa a firmą Jana Kulczyka, będącą mniejszościowym udziałowcem w ORLENIE czy też rada nadzorcza nie chciała za wszelką cenę zakończyć obrad z pustymi rękami, aby nie dać odczuć, że nie jest w stanie znaleźć kandydata godnego zastąpić Zbigniewa Wróbla. Pomimo deklaracji nowego prezesa, że nie zamierza dokonywać zmian w zarządzie oraz że będzie prowadził politykę dalszego cięcia kosztów, a także będzie kontynuował kierunki rozwoju nakreślone przez poprzednika nadając „pewnym sprawom inny bieg”, Giełda zareagowała chwilowym spadkiem notowań akcji „Orlenu”. Związkowcy oczekiwali na tym stanowisku kogoś, kto zapewni apolityczność i stabilność spółce, a przede wszystkim zna dobrze sam koncern oraz branżę. Walczykowskim byli rozczarowani, albowiem w ich oczach jest jedynie zręcznym prawnikiem korporacyjnym, związanym przede wszystkim z Elektrimem.

Niezadowolenie Skarbu Państwa

Z takiego obrotu sprawy nie był zadowolony także resort Skarbu Państwa, który w ogłoszonym w kilka godzin po wyborze komunikacie zdystansował od procedury wyłonienia prezesa. Rzecznik resortu - Janusz Kwiatkowski napisał: według ustaleń Rady, wyłanianiem kandydatów na stanowisko prezesa Zarządu miała zająć się firma headhunterska, specjalnie w tym celu zatrudniona. Przygotowała ona listę kandydatów spośród 14 zgłoszonych osób. Rada Nadzorcza miała dokonać wyboru na podstawie tej listy. Decyzja Rady o powołaniu na stanowisko prezesa Zarządu kandydata spoza listy oznacza odstąpienie od przyjętej procedury. Ministerstwo Skarbu Państwa akceptowało procedurę przyjętą przez Radę. Uznało, że dobrze wpisuje się ona w zasady ładu korporacyjnego, o których przestrzeganie apelowało do władz spółki. Zarazem procedura ta – dobrze przyjęta przez opinię publiczną – pozytywnie oddziaływała na wizerunek spółki. Dokonanie przez Radę Nadzorczą wyboru prezesa Zarządu w innym od wcześniej ustalonego trybie skłania Ministerstwo Skarbu Państwa do przeanalizowania powodów takiej decyzji i wpływu tego faktu na wizerunek spółki oraz na jej wycenę przez rynek. Wszelkie działania Ministerstwa Skarbu Państwa będą miały na celu – podobnie jak dotychczas - wzrost wartości spółki i poprawę jej wizerunku. Odnosząc się do zadawanych pytań potwierdzamy, że jednym z kandydatów był pan Paweł Olechnowicz, prezes Zarządu Grupy Lotos S.A. Ministerstwo Skarbu Państwa popiera debiut giełdowy Grupy Lotos S.A. jako najkorzystniejszy sposób jej prywatyzacji, zapewniający pełną przejrzystość spółki. Kwalifikacje prezesa Olechnowicza zostaną wykorzystane do przeprowadzenia tego procesu

Biuro Prasowe ORLENU opublikowało oficjalny życiorys Jacka Walczykowskiego wymieniając spółki, w których pracował i rady nadzorcze, w których zasiadał. Oprócz wymienionego już Elektrimu oraz Nafty Polskiej, są na tej liście: Carcom Warszawa, Elektrim - Telekomunikacja, Polska Telefonia Cyfrowa Sp. z o.o., Giełda Energii S.A. Dom Maklerski Penetrator S.A, Zespół Elektrowni PAK S.A. w Koninie, Mostostal Warszawa S.A., El-Net S.A, Bydgoska Fabryka Kabli w Bydgoszczy, Elektrim Kable S.A., Tele-Fonika S.A., w Myślenicach, Naftobazy Sp. z o.o.

- Większość firm, o które otarł się mecenas Walczykowski, wcześniej czy później miała większe lub mniejsze kłopoty. Wygląda na to jakby nie sprzyjało mu szczęście w interesach – powiedział pragnący zachować anonimowość analityk z branży. Dlatego boję się o dalsze losy ORLENU – dodał.
Przed południem 4 sierpnia 2004 serwisy internetowe przed radiem i telewizją poinformowały o totalnej rewolucji w składzie Rady Nadzorczej Orlenu. Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy, które według wcześniejszych założeń miało jedynie uzupełnić skład Rady o dwa wakujące stanowiska, wymieniło praktycznie cały jej skład poza Michałem Stępniewskim – mianowanym uprzednio bezpośrednio przez ministra Skarbu Państwa.

O ile tydzień wcześniej wybór prezesa Zarządu ORLENU trwał kilkanaście godzin, o tyle teraz wybór rady nadzorczej poszedł szybko, sprawnie i gładko. Okazało się - choć parę osób już w Polsce zdążyło zapomnieć - że w kapitalizmie rządzi kapitał. To znaczy wpływ na obsadę stanowisk ze władzach i organach spółki jest proporcjonalny do ilości posiadanych akcji i zaangażowanych kapitałów. Tak więc Skarb Państwa wraz ze spółkami zależnymi odzyskał kontrolę nad narodowym koncernem. Stało się to przy poparciu funduszy inwestycyjnych, które do tej pory raczej we wszelkich przedsięwzięciach sprzyjały Janowi Kulczykowi oraz milczącej akceptacji Banku of New York. Wiadomo, że na kilka dni przed walnym zgromadzeniem ORLENU doszło w tej sprawie do bezpośredniego spotkania premiera Marka Belki z ministrem Skarbu Państwa - Jackiem Sochą. Z kolei MSP intensywnie konsultowało się z akcjonariuszami finansowymi oraz prawnikami.

Kruczki prawne

Po kilku dniach Bengodi Finance, fundusz związany z Kulczyk Holding, złożył pozew o unieważnienie wyboru Jacka Bartkiewicza na przewodniczącego Rady Nadzorczej PKN Orlen argumentując, że powołanie Bartkiewicza, będącego prezesem Banku Gospodarki Żywnościowej, w którym Skarb Państwa ma ponad 50 proc., jest sprzeczne z ustawą o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne. Podobne zastrzeżenia miały dotyczyć innego członka Rady Nadzorczej Krzysztofa Żyndula – prezesa w całości państwowej Nafty Polskiej. Ministerstwo SP ripostowało niezwłocznie.

- Resort jest w posiadaniu opinii prawnych potwierdzających iż powołanie Jacka Bartkiewicza i Krzysztofa Żyndula w skład Rady Nadzorczej PKN ORLEN S.A. nie narusza przepisów prawa. Wszyscy kandydaci do Rady Nadzorczej PKN ORLEN S.A. zgłoszeni przez przedstawicieli Skarbu Państwa i Nafty Polskiej, przed powołaniem ich do Rady, dopełnili wszelkich formalności niezbędnych do objęcia funkcji – pisał w oficjalnym komunikacie rzecznik Janusz Kwiatkowski. Komentatorzy ekonomiczni przypomnieli, że wcześniej, jeszcze przed Janem Wagą, przewodniczącym rady nadzorczej PKN Orlen był Maciej Gierej, ówczesny prezes Nafty Polskiej, która w 100-proc. należy do Skarbu Państwa. Wtedy powołanie go na szefa rady nie przeszkadzało żadnemu z akcjonariuszy.
Osobom zasiadającym we władzach spółek państwowych wolno też być w radach nadzorczych innych spółek pod warunkiem, że robią to z polecenia skarbu państwa – twierdzą prawnicy pracujący dla MSP.

- Bartkiewicz i Żyndul nie są statutowymi, czy ustawowymi reprezentantami skarbu państwa w radzie Orlenu. Nie można mówić, że znaleźli się tam z polecenia skarbu państwa, bo wybrali ich akcjonariusze w głosowaniu na walnym zgromadzeniu. To, że zgłosił ich kandydatury skarb państwa, nie ma znaczenia – ripostują prawnicy działający na rzecz Kulczyk Holding.

Decydujące starcie?

W poniedziałek 16 sierpnia nowa Rada Nadzorcza na swoim pierwszym trwającym 9 godzin posiedzeniu odwołała Jacka Walczykowskiego ze stanowiska prezesa PKN Orlen. Decyzję podjęto jednomyślnie w pełnym składzie, co oznacza że jest ona niepodważalna, nawet jakby sąd zakwestionował obecność w jej składzie Bartkiewicza i Żyndula. Ustalono, że do czasu powołania nowego prezesa, jego obowiązki będzie pełnić członek zarządu - Janusz Wiśniewski, zajmujący się do tej pory produkcją, logistyką i hurtem. Powodem odwołania Jacka Walczykowskiego miało być naruszenie procedur przy jego wyborze. Odchodząc Walczykowski stwierdził, iż „czuł się człowiekiem ORLENU oraz ujawnił, że jego kontrakt został zawarty 3 sierpnia (a więc w przededniu NWZ, które odwołało radę, która wybrała Walczykowskiego) na takich samych warunkach jak kontrakt poprzedniego prezesa – Zbigniewa Wróbla. Oznacza to, że będzie domagał się 6-milionowej odprawy oraz przez rok powstrzyma się od pracy w firmie konkurencyjnej za co będzie pobierał uposażenie prezesa. Jacek Bartkiewicz przewodniczący RN PKN Orlen zapowiedział na nocnej konferencji prasowej, że wyłanianiem nowego prezesa będzie się zajmować ta sama firma doradcza, z której usług korzystano już uprzednio. Tym razem jednak lista kandydatów ma być szersza, a ostateczny wybór poprzedzi preselekcja kandydatów. Rada nadzorcza przeprowadzi również rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami.

Zmiana opcji

Wygląda na to, że Jan Kulczyk cieszący się do tej pory życzliwością i sympatią kolejnych rządów niezależnie od ich rodowodu politycznego, tym razem popadł w niełaskę domu panującego. Czy premier Belka będzie tym, który jako pierwszy odważył się wyłączyć telefon J. Kluczykowi, dowiemy się zapewne dopiero za kilka miesięcy. Uważni obserwatorzy polskiego życia gospodarczego zastanawiają się czy jest to tylko chwilowa i jednorazowa porażka najbogatszego Polaka czy wyraźny sygnał, że skończyła się era dobrych interesów ze Skarbem Państwa. Co bardziej dociekliwi zastanawiają się czy metody inżynierii finansowej stosowane w Polsce przez Jana Kulczyka i jego Holding byłyby tak samo skuteczne i efektywne na przykład w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy USA. Należy w tym miejscu przypomnieć, iż Kulczyk Holding posiada 5,6 proc. udziałów w kapitale PKN ORLEN, zaś podczas ostatniego Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy, gdzie zarejestrowano 67,9 proc. wszystkich walorów spółki dysponował 8,8 proc, głosów. Rekordowe ceny ropy na rynkach światowych sprawiają, iż wszystkie koncerny paliwowe w tym także i ORLEN wykazują lepsze niż zakładano wyniki finansowe. Ale karuzela stanowisk i niepewność ich obsady nie sprzyjają żadnej firmie, zwłaszcza o tak dużej skali działania i kluczowym znaczeniu dla gospodarki.



 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator