Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 02-03/2009

System redukcji emisji dwutlenku węgla oparty na niezweryfikowanych hipotezach,


nie poprawi stanu środowiska

Debata w Parlamencie Europejskim:

Historia jest przewrotna i lubi zmieniać swój bieg znacznie szybciej i radykalniej niż się to wydaje nie tylko politykom, ale i filozofom. Ledwie 16 grudnia 2008 roku Parlament Europejski obradujący w Strasburgu przyjął Pakiet Klimatyczny, który naznaczył - pomimo szeregu kompromisów - węgiel jako paliwo gorszej kategorii docelowo tolerowane na obszarze UE jedynie pod warunkiem wychwytywania i podziemnego składowania powstałego w wyniku jego spalania dwutlenku węgla, a już 9 stycznia 2009 zebrani w Brukseli w trybie nadzwyczajnym eksperci energetyczni wszystkich 27 krajów członkowskich UE uznali – wobec wstrzymania przez Rosję tranzytowanego przez Ukrainę gazu – konieczne jest w wielu wypadkach „przestawienie się z gazu na inne paliwa, takie jak np. olej opałowy albo węgiel”. Zakręcenie zasuw najbardziej dotknęło Bułgarię i Słowację, a także – pozostające poza UE - Serbię, Bośnię i Hercegowinę oraz Macedonię.

Polska znalazła się w grupie krajów "poważnie dotkniętych" wraz z Grecją, Austrią, Czechami, Słowenią, Węgrami, Rumunią i Chorwacją, zaś trzy europejskie potęgi gospodarcze jak: Niemcy, Francja i Włochy w zasadzie bezproblemowo poradziły sobie z zaniechaniem dostaw via Ukraina. Dla Wielkiej Brytanii, Irlandii, Hiszpanii, Portugalii, Belgii czy Holandii, a także krajów skandynawskich oraz Litwy, Łotwy i Estonii cała „akcja” miała wymiar neutralny aby nie napisać całkiem po prostu... obojętny.

Eksperci – jak podała Komisja Europejska - zaproponowali maksymalne zwiększenie wydobycia gazu w Norwegii, Wielkiej Brytanii, Rumunii i Polsce w celu skompensowania wstrzymania dostaw rosyjskiego gazu do UE przez Ukrainę. To miłe, że jesteśmy traktowani jako czwarta gazowa potęga UE (chociaż przecież Niemcy wydobywają z własnych zasobów trzy razy więcej gazu niż Polska, a Holandia ponad cztery razy więcej niż Niemcy). Ale pomiędzy biblijnym „niech się stanie” w ustach Stwórcy, a „melduję posłusznie wykonanie rozkazu” – przez szeregowca na pierwszej linii frontu, droga jest daleka. Każde złoże ma dokładnie określony maksymalny wydatek, z jakim może być bezpiecznie eksploatowane, przekroczenie tej wielkości nawet w warunkach tzw. wyższej konieczności może grozić zniszczeniem struktury złoża, co będzie skutkowało bezpowrotnym i nieodwracalnym utraceniem w najlepszym przypadku części zasobów. Ale zanim węgiel został zrzucony z piedestału, by szybko nań powrócić, prześledźmy jak przebiegała dyskusja nad pakietem klimatycznym w ustach polskich i węgierskich eurodeputowanych.


Urszula Krupa (IND/DEM): Cały system redukcji emisji dwutlenku węgla oparty na niezweryfikowanych hipotezach nie poprawi środowiska i warunków życia człowieka. Celem dokumentu stała się maksymalna redukcja dwutlenku węgla wraz z wymuszeniem niebezpiecznej, nieuzasadnionej z ekologicznego punktu widzenia technologii CCS (system wychwytywania i przechowywania dwutlenku węgla – przyp. jb). Nie chcemy niszczyć środowiska z bezsensownym robieniem śmietnika z formacji geologicznych oraz zniszczeniem gospodarek, które stracą konkurencyjność wobec krajów trzecich pogrążając je w recesji. Polskę pakiet może kosztować minimum 500 mld złotych. Proponowany system aukcji dla przydziałów emisji jest skrajnie kosztowny. Ponadto system ETS (system handlu emisjami – przyp. jb) rozprzestrzeniając się na kolejne sektory gospodarek państw członkowskich stanowi wygodne narzędzie konwersji tych gospodarek w kierunku przejmowania kompetencji władz państw członkowskich w zakresie polityki skarbowej poprzez stopniowe wypieranie dotychczasowych podatków wraz z zastępowaniem ich arbitralnie ustalonymi podatkami środowiskowymi.


Bogusław Sonik (PPE-DE). Propozycja Komisji Europejskiej zakładała, że wielkie zakłady przemysłowe i elektrownie, które emitują dwutlenek węgla do atmosfery, będą musiały na specjalnych aukcjach kupować na to pozwolenia. Gdyby rzeczywiście wprowadzono system w tym kształcie, to mielibyśmy falę bankructw. Udało się uniknąć tego katastroficznego scenariusza i wprowadzić takie rozwiązania, które doprowadzą, co prawda, do podwyżek cen energii, ale nie aż tak wielkich. Ważne jest, aby kwestię energii postrzegać całościowo. Dlatego już wcześniej Parlament Europejski zaproponował utworzenie stanowiska urzędnika wysokiego szczebla do spraw polityki zagranicznej w dziedzinie energetyki, który byłby odpowiedzialny za koordynowanie wszystkich strategii politycznych obejmujących zewnętrzne aspekty bezpieczeństwa energetycznego, np. energia, środowisko, handel, transport i konkurencja. Dziś jawi się pytanie o rolę Komisji Europejskiej, która w sposób całkowicie tendencyjny przygotowała swoją propozycję, bez uwzględnienia sytuacji krajów, których energetyka jest oparta na węglu, czyli jednej trzeciej krajów Unii Europejskiej. Za słuszne uważam więc pytanie czy wspólna Europa to Europa dyktatu czy porozumienia? Według mnie, komisarz Dimas nie zdał egzaminu. W decydującym momencie negocjacji pan komisarz nie miał nic do powiedzenia, powtarzając jedynie ogólnie słuszne twierdzenia, które nie były w żadnej mierze podstawą kompromisu. Podważył tym samym wiarygodność wspólnotowego podejścia do problemów europejskich. To prezydencja francuska uratowała wspólne podejście do spraw zmian klimatycznych. To prezydencja francuska pozwoliła na zawarcie porozumienia energetycznego i za to dziękuję panu ministrowi Borloo oraz pani minister Kościuszko-Morizet. Obecnie należy wspierać rządy krajów członkowskich, aby wykorzystały najnowsze zdobycze technologiczne w dziedzinie energii. Temu powinien służyć niedawno powołany Europejski Instytut Technologiczny z siedzibą w Budapeszcie.


Jerzy Buzek (PPE-DE). Dla mnie ta dyrektywa jest przykładem dobrego, skutecznego dialogu w Unii Europejskiej. To była najtrudniejsza chyba dyrektywa, jaką mieliśmy w tej kadencji. Zgłoszone poprawki nie były dla wszystkich jasne. W końcu wysłuchaliśmy się nawzajem. Najpierw w Parlamencie, a potem przyznam, że prezydencja francuska wykazała nadzwyczajną rzetelność w podejściu do sprawy. Dziękuję także panom komisarzom Dimasowi i Piebalgsowi za udział w dyskusji. Teraz najważniejsze jednak, że tę dyrektywę musimy wdrożyć. Musimy o 20 proc. obniżyć emisję gazów cieplarnianych do roku 2020, co najmniej o 20 proc.! My stworzyliśmy w ten sposób wspólną klimatyczną politykę Unii Europejskiej. Jeszcze o tym nie mówiliśmy tak jasno, ale ta dyrektywa mówi o naszej wspólnej polityce. Będzie to wymagało systematycznych działań, monitoringu, jakby kontrolowania się nawzajem, jak w każdej polityce wspólnej. Musimy także sfinansować strategiczny program technologii energetycznej. To jest odpowiedź na ocenę emisji CO2. To będzie wspólny początek naszej wspólnej polityki energetycznej. Tego potrzebuje Unia Europejska.


Zbigniew Krzysztof Kuźmiuk (UEN): W debacie poświęconej działaniom na rzecz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych chcę zwrócić uwagę na następujące kwestie. Po pierwsze: nowe kraje członkowskie przyjmując jako punkt odniesienia do określenia skali redukcji CO2 rok 2005 zgodziły się na nieuwzględnienie w negocjacjach redukcji dwutlenku węgla, której dokonały na skutek restrukturyzacji przemysłu trwającej od 1990 roku. W przypadku Polski skala redukcji CO2 w latach 1990-2005 wynosiła ok. 30 proc. i wiązała się z ogromnymi kosztami społecznymi, a zwłaszcza ponad 20 procentowym bezrobociem. Po drugie: zobowiązanie się do dalszych redukcji o 20 proc. do roku 2020 i jednocześnie do kupowania praw do emisji w roku 2013 – 30 proc. i stopniowo aż do 100 proc. w roku 2020 będzie oznaczało niestety znaczące podwyżki cen energii elektrycznej i cieplnej dla ludności, a także znaczące podwyżki cen energii dla przemysłu. Te ostatnie mogą spowodować, że wiele energochłonnych dziedzin wytwarzania takich jak hutnictwo, przemysł cementowy, wapienniczy, nawozów sztucznych będzie w tych krajach zlikwidowany ze wszystkimi tego negatywnymi skutkami w sferze społecznej. Po trzecie: jeśli do tak skonstruowanego programu ograniczania emisji CO2 nie przystąpią na równi z Unią Europejską, Stany Zjednoczone i Azja Południowo-Wschodnia to okaże się, że ogromny wysiłek gospodarczy i finansowy Unii Europejskiej będzie niezauważalny. Unia Europejska odpowiada bowiem za 14 proc. emisji CO2 na świecie, a USA i Azja Południowo-Wschodnia za ponad 80 proc. tej emisji.


Adam Gierek (PSE): Narzucanie po 2015 roku jednakowych limitów emisji 500 gramów CO2/kWh dla wszystkich elektrowni na paliwa kopalne jest błędem i jest technicznie nieosiągalne dla elektrowni węglowych. Stanowi to swoiste moratorium na budowę nowych elektrowni węglowych, a może o to chodziło właśnie, może dlatego odrzucono metodę benchmarkingu. Inwestorzy są niecierpliwi, gdyż budowa od podstaw trwa wiele lat i wiele kosztuje. Najbardziej uzależnione od węgla kraje winny zatem już od teraz w trybie pilnym przystąpić do zdobywania doświadczenia w dziedzinie CCS. Wymaga to pilnego wsparcia finansowego i w tej kwestii zwracam się z prośbą do Komisji, gdyż środki z handlu emisjami wpłyną zbyt późno. Na terenie Polski już teraz trzeba tworzyć dwie, trzy eksperymentalne instalacje CCS. Chodzi o zintegrowaną konwersję węgla, energii z węgla w energię elektryczną połączoną z kogeneracją lub produkcją węglowodorów oraz z ewentualnym geologicznym składowaniem CO2. Tylko wówczas słuszny cel 3 x 20 osiągniemy.


Czesław Adam Siekierski (PPE-DE): W perspektywie realizacji ambitnych założeń pakietu klimatyczno-energetycznego konieczne są rozwiązania charakteryzujące się efektywnością i innowacyjnością. Wydaje się, że na dzień dzisiejszy technologia wychwytywania i składowania dwutlenku węgla CCS jest odpowiednim sposobem neutralizacji efektu cieplarnianego w stosunkowo krótkim czasie. Jednocześnie jednak nie wolno nam pomijać możliwych zagrożeń, jakie niesie za sobą CCS. Udowodniono mianowicie, że niewłaściwie składowany gaz może eksplodować. Ponadto, w przypadku rozszczelnienia się zbiorników istnieje ryzyko zakwaszania wód gruntowych, co zagraża bezpieczeństwu ludności. Dlatego konieczne staje się podjęcie środków na rzecz wyeliminowania lub, przynajmniej, minimalizacji tychże zagrożeń podczas projektowania i realizacji inwestycji. Wydaje się, że system geologicznego składowania dwutlenku węgla jest możliwie najlepszym rozwiązaniem na miarę naszych czasów. Jednakże aby odniósł on sukces konieczne jest przekonanie do niego największych trucicieli, tj. USA, Chin, Indii, które nie tylko nie zamykają elektrowni węglowych, lecz lawinowo je budują.


Ryszard Czarnecki (w imieniu grupy UEN): Przypomnę, że przed posiedzeniem Rady w przypadku trzech spośród sześciu sprawozdań pakietu klimatyczno-energetycznego osiągnięto kompromis i był to kulawy kompromis. Można było wówczas powiedzieć, że skoro w 50 proc. dyrektyw uzgodniliśmy wspólne stanowisko, to europejska szklanka ekologiczno-przemysłowa była w połowie pełna. Sceptyk jednak zauważyłby, że ta szklanka wciąż do połowy była pusta. Po szczycie Unii szklanka jest już w całości pełna. Ten kompromis jest niełatwym kompromisem. Zmusza kraje członkowskie, zwłaszcza nowe do mimo wszystko olbrzymiego wysiłku ekonomicznego. Standardy zawarte w wersji kompromisowej są wyśrubowane, zawieszają gospodarkom państw naszego regionu poprzeczkę na bardzo wysokim poziomie. Musimy pamiętać, że wszystkie te liczby i wskaźniki, które tak łatwo umieszczamy na papierze, będą decydować o realnych, namacalnych pieniądzach generowanych z naszych podatków i o równie realnych miejscach pracy, które możemy stracić.


Mieczysław Edmund Janowski (UEN): Odnawialne źródło energii jest takim, które wykorzystuje wiatr, energię słoneczną, geotermię, fale morskie, spadek rzek, biomasę i biogazy. Niestety, niekiedy instalacje do produkcji energii odnawialnej mogą, choć nie muszą, powodować szkody ekologiczne czy ograniczenie w produkcji żywności. We wszystkich działaniach musimy więc zachować rozsądek i prowadzić systematyczne analizy. Należy również doprowadzić, poprzez rozwiązania innowacyjne, do obniżenia kosztów pozyskiwania energii odnawialnej. Ona naprawdę nie musi być droga. Przy czym powinniśmy tu liczyć koszty ciągnione, uwzględniające także zniszczenie środowiska przy wykorzystaniu źródeł klasycznych. W tym kontekście chciałbym podkreślić znaczenie zaangażowania samorządów, zwłaszcza w aglomeracjach miejskich. Musimy także prowadzić systematyczną edukację społeczeństwa w tym zakresie. Bardzo ważnym działaniem jest, nadto, oszczędność i racjonalizacja w użytkowaniu energii. Nie marnujmy skarbów naszej Matki Ziemi.


Czesław Adam Siekierski (PPE-DE): W 2020 r. 20 proc. zużywanej energii powinno pochodzić ze źródeł odnawialnych. Jest to założenie ambitne w świetle aktualnie panującej w Europie sytuacji. Dziś energia odnawialna stanowi 8,5 proc. całkowitego zużycia. Każde z państw powinno poszukiwać takich zasobów, które w największym stopniu będzie w stanie wykorzystać na swoim terytorium. Na uwagę zasługuje fakt, że coraz częściej i chętniej wykorzystywaniem energii odnawialnej zajmują się samorządy lokalne. Myślę, że to właśnie w inicjatywach lokalnych tkwi przyszłość tego sektora. Takie inicjatywy mogą liczyć na szerokie wsparcie, także finansowe, zarówno ze środków krajowych, jak i europejskich. Dlatego konieczne jest zachęcanie do podejmowania takich działań, ukazywanie korzyści z nich płynących i wspieranie przedsięwzięć już podjętych. Korzyści są wielorakie: dodatkowe miejsca pracy, dochody, podatki, a przede wszystkim odnawialne źródła energii. Motoryzacja odpowiada za 1/3 emisji CO2. Nie ulega wątpliwości, że należy popierać rozwiązanie innowacyjne, ukierunkowane na wdrożenie technologii przyjaznych środowisku. W ostatnim czasie osiągnęliśmy duży postęp w tej dziedzinie, lecz ciągły wzrost liczby samochodów sprawia, że pozytywne efekty są nadal mało widoczne. Dlatego inicjatywa Komisji w kierunku przyspieszenia zmian wydaje się być krokiem w dobrym kierunku. Mając na uwadze osiągnięcie szczytnego celu, jakim jest ograniczenie emisji szkodliwych związków, musimy jednakże wziąć pod uwagę także argumenty producentów samochodów, jako że europejski przemysł samochodowy jest jednym z symboli gospodarczej potęgi Europy i zatrudnia tysiące pracowników. Narzucenie zbyt rygorystycznych wymogów może wiązać się ze spadkiem jego konkurencyjności, na skutek wzrostu cen produkowanych samochodów, a co za tym idzie z masowymi zwolnieniami. Obawy te są szczególnie uzasadnione, jeśli wziąć pod uwagę negatywne skutki kryzysu gospodarczego w obszarze przemysłu motoryzacyjnego.


Krzysztof Hołowczyc (PPE-DE): Obecnie prowadzona debata na temat „pakietu ekologicznego” potwierdza ambitne cele, które Europa wyznacza w walce ze zmianami klimatu. Przemysł motoryzacyjny wpisuje się w europejską, 20-procentową strategię zmniejszania emisji gazów cieplarnianych, ograniczania energochłonności gospodarki oraz zwiększania udziału energii pozyskiwanej ze źródeł odnawialnych do 2020 roku w odniesieniu do roku 1990. Jest to szczególnie wskazane w odniesieniu do działań zmniejszających emisję CO2. Według danych UE aktualnie na terytorium Wspólnoty samochody osobowe generują 12 proc. całkowitej emisji tego gazu. Tak znaczny poziom emisji jest głownie spowodowany wzrastającą liczbą samochodów i zwiększaniem wykorzystania transportu kołowego, co nie zostaje równoważone udoskonalaniem konstrukcji silników, ani zmniejszaniem masy pojazdów. Zmniejszenie limitu emisji CO2 przez samochody osobowe do 120 gramów/kilometr do 2012 roku, oraz ustanowienie długookresowej strategii redukcji tego limitu do 95 gramów/kilometr do 2020 roku, uwzględnia wniosek Parlamentu Europejskiego, stwierdzający że tworzenie nowych typów samochodów osobowych trwa od 5 do 7 lat, co w konsekwencji rzutuje na cykle rozwojowe i produkcyjne przemysłu motoryzacyjnego. Przyjęte założenia należy uznać za ambitne ekologicznie. Z drugiej strony zwiększone nakłady na badania i rozwój wymuszone nowymi normami, promują badania naukowe nad rozwiązaniami technicznymi zapewniającymi oszczędność paliwa. To zwiększa poziom innowacyjności sektora motoryzacyjnego, co w konsekwencji będzie wspierać konkurencyjność gospodarki Europy.


Jerzy Buzek (PPE-DE): Uważam, że w pakiecie klimatycznym mamy problem z tak zwanymi nieuzasadnionymi profitami (windfall profits). Głównym powodem tego rodzaju profitów jest brak prawdziwego rynku, brak odpowiednich powiązań. Trudno sobie wyobrazić windfall profits w przypadku, sprzedaży samochodów czy sprzedaży jabłek lub pomarańczy. Dlatego, że istnieje pełny rynek i tutaj takie profity byłyby niemożliwe. Dlatego, skoro zrobiliśmy tak bardzo wielki krok w kierunku ochrony środowiska naturalnego w pakiecie klimatycznym, musimy pomyśleć teraz o działaniach na rzecz rynku. To jest nasz obowiązek. Zwiększenie konkurencji, bezpieczeństwo energetyczne, które przyniesie wspólny rynek - to wszystko są sprawy, na które czekają przede wszystkim nasi klienci.


Péter Olajos (EPP- DE): Jest to znaczący krok naprzód, ponieważ obszary, których do tej pory nie dotyczyły żadne przepisy zostaną prawnie opisane, od 2013 roku każde źródło dwutlenku węgla będzie zmierzone i opisane odpowiednimi przepisami. Największą zaletą pakietu jest, że za moją radą w obszarze „effort sharing” (podział wysiłku – zakładający redukcję z innych mniej emisyjnych źródeł – przyp. jb) również będzie obowiązywał system handlowy, co umożliwia sprowokowanie obniżenia emisji dwutlenku węgla przy pomocy mechanizmów rynkowych, podobnie jak przy ETS. Nadrzędnym celem pakietu klimatycznego jest wzrost liczby innowacji ekologicznych w obrębie Unii, aby gospodarka Unii była najbardziej konkurencyjna pod względem technologii emisji dwutlenku węgla. Niestety, udało się to tylko częściowo, ponieważ Rada i frakcja socjalistyczna są przywiązane do zbyt wysokiego, prawie 80 proc. użycia CDM (Clean Development Mechanism - mechanizm obniżający koszty ograniczania emisji gazów szkodliwych dla środowiska poprzez inwestowanie w projekty redukujące emisję gazów cieplarnianych w krajach rozwijających się – przyp.- jb). Ta ilość CDM wraz z ETS ma wartość 63 mld euro, która, moim zdaniem, jest znacznie przesadzona. Przykre jest również, że w rozumieniu postanowienia premierów zarówno od europejskich firm, jak i od państw członkowskich, oczekiwane jest 2,5 krotne zmniejszenie emisji CO2, co przy obecnych problemach gospodarczych działa niewspółmiernie niekorzystnie na szkodę przemysłu europejskiego. Same kraje członkowskie były stronnicze, ci, którzy wypełnili postanowienia nie zostali nagrodzeni, a ci, którzy podważyli wiarygodność Unii w sprawach klimatycznych, nie zostali ukarani. Tymczasem kontyngent handlowy zapewnia do tej pory wywiązującym się z obowiązków krajom Europy Środkowo-wschodniej znaczące źródło finansowania dalszego obniżenia emisji CO2 w sektorach rolnym, komunikacji (w znaczeniu transportu) i gospodarstw domowych, które dysponują dużym potencjałem oszczędnościowym. Ogólnie przepisy te wypełniają lukę, mają pionierskie znaczenie mimo braków, z nimi Europa wyrusza w długą drogę, ważną z punktu widzenia klimatu, ku społeczeństwu europejskiemu charakteryzującemu się niską emisją CO2.


Gyula Hegyi (PSE): Geologiczne metody przechowywania CO2 są bez wątpienia niezwykle pasjonującym wyzwaniem technicznym. Nie wolno jednak zapominać, że w celu ochrony środowiska i ograniczenia zmian klimatycznych przede wszystkim trzeba obniżyć emisję gazów cieplarnianych. Należy zahamować zużycie energii ze źródeł kopalnych, zamiast wymyślać sposoby na podziemne przechowywanie emitowanych gazów. Dodatkowo ta technologia jest naprawdę droga. Na skalę przemysłową do tej pory udało się ją wprowadzić w życie tylko w Norwegii, a według szacunków magazynowanie może kosztować nawet 100 euro za tonę. Te pieniądze można by wydać w dużo pożyteczniejszy sposób np. na dofinansowanie energii ze źródeł odnawialnych. Byłoby szczególnie nie na miejscu, gdyby pieniądze wspólnoty zostały przekazane na finansowanie badań w najbogatszych państwach członkowskich. Jeżeli geologiczne przechowywanie dwutlenku węgla jest rzeczywiście tak dobry rozwiązaniem, jak uważają jego zwolennicy, powinno utrzymać się na rynku, w rynkowym wyścigu.


Béla Glattfelder (przedstawiciel Komisji Handlu Międzynarodowego): Komisja Handlu Międzynarodowego zajmowała się przede wszystkim kwestią biopaliw, co wiąże się z handlem międzynarodowym. Komisja Handlu Międzynarodowego uważa, że międzynarodowy handel biopaliwami, co zasadniczo w tym kontekście może oznaczać import z krajów Trzeciego Świata na poziomie globalnym, nie może prowadzić do degradacji środowiska ani do powiększenia klęski głodu. Dlatego Komisja Handlu Międzynarodowego zaleca, aby kraje członkowskie nie brały pod uwagę wypełnienia wytycznych dotyczących biopaliw, przy wykorzystaniu importowanych biopaliw – pośrednio lub bezpośrednio - pochodzących z wyrębu lasu, importowanych z krajów otrzymujących międzynarodową pomoc żywnościową lub z krajów na które nałożono podatek eksportowy od produktów rolnych lub inne ograniczenie eksportu. Uważam, że Europa także jest zdolna do produkcji biopaliw, a zmniejszenie naszej zależności energetycznej tylko wtedy stanie się możliwe, kiedy zaczniemy wykorzystywać biopaliwa własnej produkcji.
(JB)



 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator