Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/695/-1/62/

Czas na wolną europejkę? Energetyczny brydż


Informacje Numery Numer 03/2006

Nie dwie, nie trzy, a cztery grupy energetyczne zakłada poddany z początkiem marca pod społeczną konsultację rządowy „Program dla elektroenergetyki”. Wszak w brydża najlepiej gra się we czwórkę, a brydż to sport ludzi inteligentnych.

Janusz Korwin-Mikke, twórca Unii Polityki Realnej, miłośnik i teoretyk tej gry, powinien wreszcie zatrzeć ręce. Warto przypomnieć, iż namiętnym brydżystą, optującym także za wprowadzeniem tej gry do szkół był wojowniczy rzecznik prasowy Komisji Krajowej „Solidarności” - Piotr Żak, w swoim czasie także prawa ręka Mariana Krzaklewskiego, kiedy ten pretendował do prezydenckiego fotela. Bez względu na to, co szeroka opinia publiczna mówi o rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, nie można mu odmówić jednej rzeczy, że po raz pierwszy kolejny program dla energetyki powstawał w sposób niemal przeźroczysty, przy zupełnie otwartej kurtynie.

Najpierw wszyscy zainteresowani pisali swoje programy i roztaczali własne wizje, korzystne z punktu widzenia firmy czy grupy interesów, którą reprezentowali. A później na wyścigi biegli do kancelarii premiera, podrzucając kopie - niby od niechcenia - do zaprzyjaźnionych mediów. Można więc było zobaczyć jak dystrybucja walczy o prymat nad produkcją, jak próbuje odegrać się na PSE... Po raz pierwszy widać było, kto za czym lobbuje i komu na czym zależy. Uważni obserwatorzy zauważyli też, jak interesy resortu Skarbu Państwa, który najchętniej wszystko by sprzedał, ścierają się z interesami resortu gospodarki. Tak powstał program rządowy, który też nie jest jeszcze zamkniętą i niepodważalna całością.

Intrygującą z punktu widzenia specjalistów od organizacji i kierownictwa będzie to, co z tego programu wdrożone zostanie do praktyki gospodarczej. I czy tryby tej machiny wreszcie zaczną się kręcić. Wszak, jak zauważyli to autorzy programu: przy istniejących w Polsce ponad 30 000 MW mocy wytwórczych i średnim czasie życia instalacji produkcyjnych szacowanym na 30-35 lat, każdego roku powinno powstawać około 800 do 1000 MW nowych mocy wytwórczych tylko w celu odbudowy kończących pracę instalacji.

Utrzymujący się w kraju regres w budowie nowych mocy spowoduje, że już za 5, a najdalej 7 lat ujawni się brak mocy niezbędnych dla zaspokojenia zapotrzebowania na energię elektryczną. A przecież od kilku lat konsumpcja energii elektrycznej w Polsce systematycznie co roku wzrasta. Tymczasem udało się doprowadzić po sporych perturbacjach do rozpoczęcia budowy dwóch nowych bloków energetycznych w Bełchatowie i Łagiszy, które raptem dadzą łącznie 1320 MW przyrostu mocy. Budowa bloku 460 MW w Pątnowie została w połowie – na skutek kłopotów finansowych współwłaściciela zarządzającego operacyjnie ZE PAK – zatrzymana. I nie wiadomo kiedy na nowo ruszy.

Wielka czwórka
Program zakłada: utworzenie Polskiej Grupy Energetycznej (PGE), mającej stanowić wiodącą grupą energetyczną w Polsce i Europie Centralnej. PGE ma powstać na bazie holdingu BOT, Zespołu Elektrowni Dolna Odra, aktywów pozostałych po wydzieleniu z PSE S.A. Operatora Systemu Przesyłowego wraz z majątkiem przesyłowym oraz spółek z tzw. grup dystrybucyjnych: Ł-2 (ŁZE i ZE Łódź – Teren), L-5 (ZEORK, ZE Białystok, ZE Warszawa-Teren, Lubelskie ZE, Zamojska Korporacja Energetyczna) i Rzeszowskiego Zakładu Energetycznego. Taki rozdział sił oznacza, że nie powstanie Energetyka Podkarpacka, zaś optujący za schizmą Rzeszowski Zakład Energetyczny i tak razem z pozostałymi kolegami ze „ściany wschodniej” trafi do PGE. Autorzy programu po raz pierwszy mieli odwagę publicznie powiedzieć w rządowym dokumencie, że struktura holdingowa, przy której tak upierały się spółki grupy L-5, jest nieefektywna i wyklucza potencjalne korzyści płynące z efektu synergii. Mniejszościowy pakiet akcji PGE ma trafić na giełdę zapewne po to, aby rynek wycenił rzeczywistą wartość firmy. PGE ma być „oczkiem w głowie” polskiego systemu elektroenergetycznego. Ale nie tylko dlatego, że mamy takie ambicje. PGE – o ile to zaakceptują URE i UOKiK, a nie sprzeciwi się Komisja Europejska - ma „skanalizować: nieszczęsne KDT-y.

Drugim podmiotem na polskiej scenie energetycznej ma być skonsolidowany koncern powstały na bazie Południowego Koncernu Energetycznego oraz koncernów dystrybucyjnych ENION i ENERGIA-PRO wraz z Elektrownią Stalowa Wola, która ostatnio opowiedziała się za tym, iż woli wchodzić w skład dużej prężnej grupy energetycznej niż lokalnej spółki, skazanej na wegetację lub wrogie przejęcie. Tak skonsolidowany koncern przewidziany jest do prywatyzacji giełdowej w dwóch transzach. To nie tajemnica, bo firmy z południa już dawno sygnalizowały, że mają się ku sobie. I prace studialne przygotowujące połączenie biegły z pewnym wyprzedzeniem.

Trzeci organizm to grupa ENEI, Elektrowni Kozienice i Kopalni Bogdanka, z założeniem - w wypadku prywatyzacji - odejścia Elektrowni Kozienice od KDT. Tu co do sposobu prywatyzacji Minister Skarbu Państwa dostaje wolną rękę.
I czwarta grupa to KE ENERGA i Zespół Elektrowni Ostrołęka. I w tym przypadku o ostatecznym sposobie prywatyzacji zadecydować ma także Minister Skarbu Państwa. Do rozstrzygnięcia pozostaje jeszcze kwestia 50 proc. pakietu akcji ZE Pątnów – Adamów – Konin, który pozostaje w rękach Skarbu Państwa, podczas gdy elektrowniami w sposób operacyjny zarządza „Elektrim”.

Połączenia transgraniczne i niemieckie wiatraki
Program zakłada wprowadzenie rynkowego mechanizmu stymulacji rozwoju inwestycji w zdolności wytwórcze energii elektrycznej. Rozbudowę połączeń z Niemcami. Uruchomienie nieczynnej w tej chwili linii 750 kV z Ukrainą, a także podjęcie prac nad liniami łączącymi polski system elektroenergetyczny z Litwą oraz obwodem Kaliningradzkim, przy założeniu budowy tych linii w warunkach opłacalności ekonomicznej i przy wykorzystaniu funduszy pomocowych UE. Zwiększenie zdolności przesyłowych na istniejących już kierunkach poprzez wprowadzenie nowych metod aukcji skoordynowanych wraz z udziałem - oprócz Niemiec, Czech i Słowacji - także Węgier, Słowenii i Austrii. Całkowita zdolność przepustowa połączeń polskiego systemu elektroenergetycznego z krajami UE wynosi 2000 do 3000 MW, w zależności od konfiguracji pracy systemu. Ta wielkość połączeń transgranicznych spełnia zalecenie Komisji Europejskiej mówiące o minimum 10 proc. zdolności przesyłowej połączeń transgranicznych w stosunku do krajowego zużycia energii elektrycznej. Ale też jest w całości wykorzystana do eksportu energii elektrycznej i nie ma wolnych mocy na wypadek nieprzewidzianej awarii. Problemem są – o czym powiedziano po raz pierwszy oficjalnie - niekontrolowane przepływy energii przez polski system przesyłowy, spowodowane między innymi wytwarzaniem energii przez elektrownie wiatrowe w północnej części Niemiec.

Ceny do oceny
Od 1998 roku ceny energii wzrosły o ok. 45 proc. podczas gdy inflacja w tym czasie wynosiła tylko 30 proc. W tym samym czasie w niewielkim segmencie konkurencyjnego rynku hurtowego, jaki udało się w Polsce uruchomić, ceny energii elektrycznej spadły o ponad 13 proc. Oznacza to, że możliwa jest znaczna obniżka kosztów w wyniku wprowadzenia mechanizmów rynkowych oraz konieczne są działania, aby z tej obniżki mogli skorzystać odbiorcy. Jeżeli nie zostaną podjęte skuteczne działania, należy w ciągu najbliższych pięciu lat liczyć się z podwyżką cen energii elektrycznej o co najmniej 15-20 proc., tj. do poziomu 160 do 170 zł/MWh oraz wzrostem opłat przesyłowych i dystrybucyjnych o 5 do 10 proc. - do poziomu 180 do 240 zł/MWh.

Wysokie opłaty za przesyłanie i dystrybucję energii wynikają z przyjętych zasad kształtowania taryf energii, ograniczonych uprawnień Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki w zakresie kontroli taryf oraz niewystarczającej ewidencji kosztów, która wspomagałaby kontrolę taryf oraz ograniczałaby subsydiowanie skrośne.

„Program dla elektroenergetyki” przewiduje także możliwość zakupu energii po korzystnych cenach w innych krajach. I znowu pojawia się sprzeczność: uwolnienia w całości rynku i administracyjnego pilnowania kosztów. Odejścia od krępujących ruchy sztywnych taryf i... wolnej rynkowej europejki (żeby nie używać słowa amerykanki). Nie jest bowiem tajemnicą, że nowe inwestycje w moce czy konieczne inwestycje w – najogólniej mówiąc – ochronę środowiska wymagają pieniędzy, liczonych po cenach europejskich i światowych. A te przełożą się na cenę energii, która w wymiarze nominalnym jest w Polsce i tak tania, co nieco kole w oczy Unię Europejską i wielkie koncerny działające na jej rynku. Wierząc w szersze otwarcie połączeń transgranicznych i zwiększenie eksportu, należy liczyć się z rynkową tendencją wyrównywania cen. I tego nie zmienią administracyjne nakazy, zakazy i kontrole.

Podsumowując: mamy do czynienia z obszernym programem napisanym zgodnie z nowoczesnymi zasadami, ale pełnym... fizjologicznych wręcz sprzeczności, które zakłócą jego realizację w przyszłości.

Dokończenie znajdziesz w wydaniu papierowym. Zamów prenumeratę miesięcznika ENERGIA GIGAWAT w cenie 108 zł za cały rok, 54 zł - za pół roku lub 27 zł - za kwartał. Możesz skorzystać z formularza, który znajdziesz tutaj

Zamów prenumeratę




| Powrót |

Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/695/-1/62/

Copyright (C) Gigawat Energia 2002