Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/374/-1/43/

Rafineria Nafty „Glimar” i hydrokompleks. Odżyły nadzieje


Informacje Numery Numer 07-08/2004

Rozmowa z Bogdanem Janickim, prezesem Zarządu Rafinerii Nafty „Glimar” w Gorlicach

- Budowana od czterech lat w Rafinerii Nafty „Glimar” instalacja hydrokompleksu skupiła uwagę całego sektora naftowego po tym, gdy zabrakło środków na dalszą realizację inwestycji. Również istnienie samej rafinerii stanęło wówczas pod znakiem zapytania, bowiem to właśnie z funkcjonowaniem hydrokompleksu związane są dalsze plany zakładu. Co dzieje się dziś na placu budowy tej jedynej tego typu instalacji w kraju?
- Miesiąc temu wstrzymane przez banki kredyty zostały ponownie uruchomione i wykonawca - firma Lurgi - wrócił na plac budowy. Obecnie prace toczą się pełną parą. Mamy nadzieję, że uruchomienie instalacji nastąpi zgodnie z harmonogramem prac i uzgodnieniami kontraktowymi, choć oczywiście przesuwanymi. Przewidujemy, iż oddanie inwestycji nastąpi w lipcu 2005 r., natomiast pełną zdolność produkcyjną instalacja osiągnie we wrześniu przyszłego roku. Wznowienie prac nie byłoby możliwe gdyby nie znacząca pomoc finansowa Nafty Polskiej i Skarbu Państwa w przeszłych okresach, a obecnie przede wszystkim Grupy Lotos, która mocno nas wspiera w dążeniach do zapewnienia finansowania. Całość inwestycji kosztuje ok. 550 mln zł, do jej zakończenia brakuje jeszcze ok. 200 mln zł. Oznacza to, iż instalacja jest wykonana w blisko 65 procentach.

- Czy może powtórzyć się sytuacja z ubiegłego roku? Wszak brakująca kwota jest niebagatelna.
- Teraz sytuacja jest inna, ponieważ mamy oparcie w Grupie Lotos. Poprzednio banki obawiając się, że rafineria będzie niewypłacalna, wstrzymały kredytowanie mimo podpisanych umów kredytowych. Po udowodnieniu, że przedsięwzięcie ma rację bytu wznowiły finansowanie będąc pewne, podobnie jak my, że uruchomiona instalacja przyniesie zyski umożliwiające terminową spłatę kredytów oraz odsetki od tych kredytów. Liczymy również na wsparcie ze strony Grupy Lotos; pewne rozwiązania przygotowała też Nafta Polska. Trzeba je teraz przekuć na wymiar finansowy.

- Czy główne elementy składowe nowej linii produkcyjnej już powstały?
- Nie formułowałbym tego w taki sposób. Ta inwestycja składa się z dwóch części, stąd mówiłem o wydatku 200 mln zł. Z jednej strony to sam hydrokompleks, natomiast równolegle prowadzone są prace związane z dostarczeniem odpowiednich mediów do inwestycji, jak też rozszerzenie jej w taki sposób, by produkty otrzymane z instalacji mogły być poddawane uszlachetnieniu. Dzięki temu będziemy mogli je sprzedawać po wyższych cenach.

- Ich odbiorcą będzie Grupa Lotos?
- To inwestycja uzupełniająca gamę produktów Grupy Lotos, a zatem powiększy jej spektrum produktowe. Przewidujemy jednak, iż przynajmniej w początkowym okresie tylko ok. 20 proc. produktów będzie sprzedawanych na rynku polskim, zaś 80 proc. znajdzie odbiorców za granicą. Zainteresowane produktami wyrażają zarówno kraje europejskie, jaki i pozaeuropejskie, włącznie z Dalekim Wschodem i USA. Oczywiście, zainteresowanie nie oznacza automatycznego zawarcia kontraktu. Pracuje nad tym specjalna grupa, a efekty jej pracy są już widoczne. Podpisywane są już bowiem pierwsze umowy - listy intencyjne, które powinny zabezpieczyć zbycie po cenach przez nas przewidywanych produktów z hydrokompleksu i instalacji towarzyszących.

- Dlaczego eksport ma być tak duży, czyżby nie było zapotrzebowania na te produkty na polskim rynku
- To zapotrzebowanie na pewno będzie poważnie rosło. Produkty, które będziemy wytwarzać, będą nowoczesne. Trzeba przyzwyczaić do nich rynek. Dzisiaj do zaspokojenia krajowych potrzeb wystarcza ok. 20 proc., ale proszę pamiętać, iż są to szacunki dokonywane w okresie, gdy produkcja jeszcze nie ruszyła. Już obecnie jest prowadzona akwizycja, będziemy więc świadkami stopniowego odchodzenia od produktów mniej nowoczesnych. Nie znaczy to, iż chcemy wyeliminować 100 proc. obecnie stosowanych produktów na naszym rynku.

- Czym różnią się od tych, które niebawem będą wytwarzane w „Glimarze”?
- Będą to oleje bazowe II i III generacji, zgodnie ze światową tendencją rozwoju rynku olejowego lansowaną przez Amerykanów. W Stanach Zjednoczonych zdecydowanie odchodzi się od olejów I generacji i przechodzi na oleje II i III generacji, które mają znacznie lepsze właściwości eksploatacyjne i ekologiczne. Z całą pewnością wchodzimy na rynek wzrastający w tym zakresie. Z kolei w przypadku rozpuszczalników, rozpoczynamy produkcję asortymentu dotąd jeszcze nie wytwarzanego w Polsce. Część będzie przerabiana na inne frakcje za granicą, a część chcemy przerabiać w Polsce, wszystko zależy od układu ekonomicznego. To jeszcze dopracowujemy.
Generalnie będziemy wytarzać dwa rodzaje produktów: oleje bazowe i rozpuszczalniki, z tym że w obrębie tej produkcji można uzyskać bardzo szlachetne oleje białe oraz całą gamę półproduktów. Oczywiście nie będziemy wytwarzać całej gamy, ale dostarczać coś więcej niż półsurowiec do uzyskania produktów bardziej szlachetnych.

- Jakie znaczenie dla Rafinerii Nafty „Glimar”, jako producenta i dystrybutora paliw, ma otwarcie terminalu paliwowego w Jaśle?
- Ponieważ jesteśmy w jednej grupie kapitałowej, przyniesie to efekt zintensyfikowania naszej obecności na rynku południowo-wschodniej Polski, przez co uzyskamy lepszą pozycję wśród odbiorców. Poza tym za ok. dwa lata „Glimar” całkowicie odejdzie od dotychczasowej produkcji, czyli zamknie część rafineryjną, a wówczas ten terminal przejmie w całości rolę głównego lokalnego dostawcy paliw. Tak więc unikniemy zjawiska luki, nawet przeciwnie – nastąpi rozwój rynku. Jasielski terminal jest zatem logicznym przedsięwzięciem.
Dzisiaj przerabiamy ropę w starej części rafinerii i produkujemy paliwa. Moment uruchomienia hydrokompleksu będzie oznaczał początek odchodzenia od produkcji paliw i zbiegał się z rozbudową centrum dystrybucji w Jaśle. Będzie to harmonijne przejście z jednego w drugi typ działalności, bez szoku rynkowego i poprzez zapewnienie obecności na rynku całej Grupy Lotos.

- Jaka jest obecnie skala przerobu ropy w gorlickiej rafinerii?
- Miesięcznie przerabiamy ok. 12,5 tys. t, tyle samo, co w ostatnich latach. Na dłuższą metę nie ma to ekonomicznego uzasadnienia. Na razie - w powiązaniu z innymi działalnościami - przerób jest prowadzony, ale w perspektywie i tak trzeba by było go zamknąć. Pracownicy nie muszą jednak obawiać się zwolnień. Większa część załogi przejdzie do hydrokompleksu i działalności związanych z tą instalacją, a ponieważ dość dynamicznie rozwija się sieć stacji paliwowych Lotos - znajdzie tam pracę kolejna grupa pracowników. Przerób ropy będzie wygaszany stopniowo, przede wszystkim musimy ruszyć z hydrokompleksem. Są jeszcze inne koncepcje, o których nie chcę mówić, gdyż byłoby to przedwczesne. Chodzi o to, by jak najlepiej zespolić moment uruchomienia nowej inwestycji z odchodzeniem od pewnych obszarów dotychczasowej działalności. Uwzględniamy w tym procesie czynniki ekonomiczne i ludzkie, tak aby wśród pracowników ten proces nie rodził lęku o miejsca pracy.

- Przerost zatrudnienia w rafinerii jest jednak faktem.
- W Rafinerii Nafty „Glimar” na koniec tego roku ma pracować 460 osób. Jeszcze niedawno pracowało 560, przy czym pracownicy nie są zwalniani. Wydzierżawiliśmy blok olejowy spółce Lotos Oil i wszyscy dotychczasowi pracownicy tego wydziału przeszli do Lotos Oil. Podobnie wydzieliliśmy część kolejową i znów pracownicy zostali przekazani do spółki Lotos Kolej. U mnie skraca się lista płac, co wpływa na zwiększenie opłacalności produkcji, a pracownicy nie tracą pracy. Docelowo w zakładzie ma pozostać ok. 350 osób.

- Skąd będzie pochodzić surowiec do produkcji olejów bazowych w sytuacji, gdy zaprzestaniecie przerobu ropy?
- Przy hydrokompleksie nie przewidujemy ropy jako surowca, aczkolwiek także może być ona wykorzystana, to zależy od zmieniających się układów opłacalności. Ale nastawiamy się na pochodne ropy naftowej – VGO lub inne podobnego typu. Będziemy rozważać na bieżąco, czy bardziej opłacalny jest zakup ropy, czy VGO. Patrząc przez pryzmat dzisiejszych cen, raczej oprzemy się na VGO. Przez pierwszy rok do dwóch surowiec dostarczałaby Rafineria Czechowice.

- Również z produkcji parafin „Glimar” się wycofuje.
- Mamy jeszcze szczątkową produkcję, ale nasze urządzenia parafinowe są przestarzałe, a produkcja nieopłacalna. Podaż parafin jest znacząco większa niż polskie potrzeby, dlatego wycofanie się z produkcji parafinowej nie zuboży rynku i nie spowoduje podwyższenia cen, a nam umożliwi zamknięcie produkcji, która nie przynosi zysku. Jesteśmy w fazie powolnego jej wygaszania. Do końca tego roku wszystkie dawne zobowiązania zostaną zrealizowane i wtedy nastąpi zamknięcie.

- Jaka jest opłacalność produkcji olejów bazowych i rozpuszczalników?
- Zakładamy, że poziom przychodów ze sprzedaży produktów z hydrokompleksu wyniesie ok. 600 mln zł, czyli tyle, ile uzyskujemy obecnie, z tym iż dzisiaj jest to przychód całościowy, a więc obejmujący nie tylko przerób ropy, lecz uwzględniający również działalność handlową, a także komponowanie paliw z wykorzystaniem ulg podatkowych, których za trzy lata już nie będzie. Generalnie, nasze przychody powinny nawet trochę się zwiększyć po uruchomieniu hydrokompleksu i przy znacznie obniżonym zatrudnieniu.

- Według zapowiedzi, „Glimar” ma stać się jedną z najnowocześniejszych w Europie rafinerii produkujących mało- i średniotonażowe produkty naftowe. Czy połączenie z Grupą Lotos to ułatwi?
- Hydrokompleks pozwoli nam utrzymać się na coraz trudniejszym rynku. Nie byłoby to możliwe bez udziału pomorskiej firmy, która znacząco zaangażowała się w budowę tej instalacji. Jestem przeświadczony, że w przyszłym roku dojdziemy do celu. Niebawem Grupa Lotos przejmie całość naszych akcji, będących w dyspozycji Nafty Polskiej. Już w tej chwili jesteśmy na tyle mocno powiązani handlowo, że musi się to przekuć na powiązania kapitałowe.

- Dziękuję za rozmowę.




| Powrót |

Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/374/-1/43/

Copyright (C) Gigawat Energia 2002