Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/28/-1/12/

Nie przespaliśmy ostatnich lat i ciągle… Pracujemy nad sobą


Informacje Numery Numer 09/2002

- Coraz bliższe otwarcie polskiego rynku energii na unijną konkurencję oznacza dla naszych dystrybutorów energii coraz silniejszą rywalizację o Klienta. Przygotowanie do funkcjonowania w warunkach gospodarki rynkowej wymaga często wieloletnich przygotowań. Czy kierowany przez Pana Zakład jest już przygotowany do funkcjonowania na wolnym rynku? – pytamy Romana Kuczkowskiego, Prezesa Zarządu Zakładu Energetycznego Toruń S.A.

- Od lat przygotowujemy się do tego. Przeprowadziliśmy w przedsiębiorstwie wiele zmian: strukturalnych, organizacyjnych, technologicznych i mentalnych. Już kilka lat temu stało się jasne, że w centrum naszej uwagi winien znajdować się Klient i jego potrzeby, że energia elektryczna jest towarem… Zatem zmieniliśmy filozofię działania, zrestrukturyzowaliśmy się wewnętrznie, wprowadziliśmy nowe technologie i narzędzia zapewniające niezawodność i bezpieczeństwo dostaw energii o najwyższych parametrach, a przede wszystkim ograniczyliśmy koszty własne.
- Czy przedłużający się proces prywatyzacji zakładów energetycznych nie wpłynął na zaniechanie działań, mających na celu przygotowanie firmy do funkcjonowania na wolnym rynku?
- Wręcz przeciwnie. Cały czas „pracujemy nad sobą”. Wprowadziliśmy atrakcyjne taryfy i niekonwencjonalne formy płatności za energię. Sukcesem marketingowym okazał się nasz licznik przedpłatowy, dużym zainteresowaniem cieszy się możliwość zakupu energii w energomatach (z tych 2 form zakupu energii korzysta już ponad 22 tysiące naszych Klientów). Jako jedni z nielicznych w Polsce większość napraw i modernizacji urządzeń, służących do rozdziału i przesyłu energii elektrycznej, wykonujemy metodą prac pod napięciem – bez wyłączania dopływu energii do odbiorców. Od 1999 roku instalujemy stacje elektroenergetyczne typu „Compass” – mniejsze, bardziej niezawodne i ekologiczne od dotychczas stosowanych. To wszystko przekłada się na podwyższenie jakości dostarczanej energii i ograniczenie wzrostu cen.
- Mówi się, że przekształcenie przedsiębiorstwa w podmiot konkurencyjny względem innych, podobnego typu zakładów, wymaga nie tylko zmian technologicznych, a więc – pieniędzy, ale również strukturalnych i tych o podłożu „filozoficznym”, niosących za sobą zmiany filozofii działania, zmiany mentalnościowe załogi…
- Trzeba było przeprowadzić działania, mające na celu uświadomienie załodze, że energia elektryczna to taki sam towar, jak wszystkie inne. Że jeśli towar będzie dobry, dostarczany niezawodnie i w dobrej cenie – to łatwiej będzie go sprzedać. I sądzę teraz, że nasza załoga ma świadomość coraz większej konkurencyjności rynku energii i konieczności dbałości o to by produkt dostarczany odbiorcom był jak najwyższej jakości.
- Czasem się słyszy chyba nie do końca prawdziwy pogląd, że przecież spółki dystrybucji energii nie muszą ze sobą konkurować, bo przecież każdy odbiorca jest przyłączony do przewodów danego zakładu i innej drogi nie ma. Tymczasem pierwsi, duzi odbiorcy energii już korzystają z zasady wolnego dostępu do sieci przesyłowej (TPA). Obawia się Pan o to, że uprawnieni odbiorcy z Waszego terenu zaczną się zaopatrywać w energię u kogoś innego?
- Ryzyko takie istnieje zawsze. Ale dokładamy starań, by nasz produkt był konkurencyjny cenowo i jakościowo, rozwijamy marketing naszych usług, którymi winno być nie tylko dostarczanie energii elektrycznej… Wierzymy, że dzięki walorom współpracy z ZE Toruń SA, nasi Klienci zostaną z nami także wtedy, gdy będą mieć możliwość kupowania energii u kogoś innego.
- No właśnie. W jednym z udzielonych przez Pana wywiadów, przeczytałem iż ZE Toruń SA zamierza w niedalekiej przyszłości zostać multienergetycznym przedsiębiorstwem wielousługowym. Co – oprócz prądu – chciałby Pan zaoferować swoim klientom?
- Sądzę, że jesteśmy w stanie poszerzyć naszą ofertę o wiele różnorodnych usług, np. teleinformatycznych i komunalnych. Już dziś mamy wiedzę o wszystkich Klientach na naszym terenie oraz gotową infrastrukturę: systemy odczytu i billingowe, bazy danych, biura obsługi. Odbiorcom też wypadnie korzystniej kupowanie wielu mediów u jednego dostawcy, płacenie jednego rachunku zamiast kilku itp. Nie wspomnę tu o wygodzie, jaką niósłby za sobą taki układ. Dlatego czynimy sporo starań w tym kierunku i jestem przekonany, że ZE Toruń SA będzie jednym z pierwszych przedsiębiorstw multienergetycznych w kraju.
- Kieruje Pan jedną z nielicznych spółek dystrybucyjnych, która nie ma kłopotów z utrzymaniem ustawowego „parytetu” energii ze źródeł odnawialnych w stosunku do energii pochodzącej ze źródeł konwencjonalnych. Czy to wyłącznie zasługa Elektrowni Wodnej we Włocławku?
- Produkcja Elektrowni Wodnej we Włocławku zaspokaja nasze potrzeby. Mamy też na swoim terenie 20 mniejszych prywatnych elektrowni wodnych o łącznej mocy 1,07 MW więc nadwyżkami „zielonej” energii dzielimy się z innymi spółkami dystrybucyjnymi – za odpowiednią opłatą oczywiście.
- A energetyka wiatrowa? Słyszałem, iż jest Pan umiarkowanym zwolennikiem energii, pochodzącej z tego źródła. Wiem też, że kierowany przez Pana Zakład posiada jedną wiatrownię o mocy 0,16 MW.
- Energia z wiatru staje się coraz modniejsza, ale moim zdaniem pokłada się zbyt wielkie nadzieje w akurat tym sposobie pozyskiwania energii odnawialnej. Przyznaję, że można ją wytwarzać w Polsce na pewnych obszarach – i ma to swoje uzasadnienie. Pamiętajmy jednak, że instalowanie dużych ferm wiatrowych wywołuje problemy z wyprowadzeniem energii do sieci. Taka energia nie jest produkowana w sposób jednorodny w ciągu doby, tygodnia czy miesiąca. Częste są wahania produkcji (związane z siłą wiatru) i to wszystko komplikuje kwestię przesyłu. Zatem – nim zachłyśniemy się pomysłem energii z wiatru – rozważmy, jak wiele jest problemów – w tym również kosztowych – z wkomponowaniem takich źródeł w istniejący system elektroenergetyczny.
- Podczas czerwcowej Międzynarodowej Konferencji Prac pod Napięciem ICOLIM w Berlinie, Wasi ludzie konserwowali sieć pod napięciem 220 tysięcy volt. Strach pomyśleć, co by się działo, gdyby człowiek dotknął nie to, co trzeba – choć przyznam, że o wypadkach podczas prac pod napięciem, które wykonujecie już od pewnego czasu, raczej nie słyszałem. Spodziewam się, że teraz Pan przyzna, iż to prace niebezpieczne, ale że praca pod napięciem przynosi wiele korzyści…
- To są wielorakie korzyści, płynące z wykonywania prac pod napięciem. Przede wszystkim Klient – ma zapewnione stałe dostawy energii. Dzięki temu większa jest także sprzedaż prądu i większy zysk zakładu. Są też korzyści środowiskowe – bo przecież każde wyłączenie powoduje zwiększenie strat sieciowych, a zatem większy pobór energii, większą jej produkcję i – w związku z tym – większą emisję zanieczyszczeń. W zeszłym roku nasi specjaliści przeprowadzili ponad 9 tysięcy zabiegów na sieci przy wykorzystaniu technologii prac pod napięciem. Z naszych obliczeń wynika, że zakład zyskał przez to ponad półtora miliona złotych. O tyle więcej kosztowałyby nas zabiegi na sieci, wykonywane metodami tradycyjnymi. Zaoszczędziliśmy dzięki pracom pod napięciem 216 MWh energii, co oznacza, że nie trzeba było dzięki temu zużyć 108 ton węgla, że elektrownie nie wyemitowały 2,4 tony dwutlenku siarki, 216 ton dwutlenku węgla, blisko tony azotanów i blisko 24 ton popiołów… Prace pod napięciem wymuszają stosowanie technologii bez najmniejszych odstępstw. Uważam, że dzięki temu nie mięliśmy wypadków podczas tych prac
- Ale z pewnością nie każdy może takie prace „pod prądem” wykonywać…
- Jasne! Nasi ludzie uczyli się prac pod napięciem od energetyków francuskich. Dziś każdy kandydat do prac w tej technice musi przejść specjalne szkolenie na poligonie w Ciechocinku oraz zaliczyć test w Zakładzie Wysokich Napięć Instytutu Energetyki w Warszawie. Należy zaznaczyć, że jako jedyni w Polsce prowadzimy prace pod napięciem na wszystkich poziomach napięć.
- Ubiegły rok zakończyliście przeszło dziesięciomilionowym zyskiem, choć w wielu zakładach energetycznych powszechnym jest mniemanie, że dziś ciężko jest spółce dystrybucyjnej wypracować dodatni wynik finansowy. Czy to efekt przeprowadzonych zmian organizacyjnych i restrukturyzacji czy też przedprywatyzacyjnego zmniejszenia tempa inwestycji?
- Inwestycje są – bo są konieczne. Bez tego spółka nie rozwijałaby się i zostałaby w tyle. A zysk? To w głównej mierze efekt przeprowadzonych zmian. Dodam, że zmian głębokich, których trochę czasu temu się wszyscy bardzo obawialiśmy, a które – jak oceniam z perspektywy kilku lat – były uzasadnione. I co najważniejsze – przynoszą już dziś efekty…
- Dziękuję za rozmowę




| Powrót |

Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/28/-1/12/

Copyright (C) Gigawat Energia 2002