Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 09/2004

Przełom jednak nastąpi


Rozmowa z dr. inż. Andrzejem Kowalskim, prezesem Zarządu Biura Studiów, Projektów i Realizacji „Energoprojekt Katowice” SA

- W ramach podziału pracy katowicki Energoprojekt projektował przez lata „z urzędu” elektrownie: Skawina, Łaziska, Łagisza, Siersza, Jaworzno II i III, Rybnik. Projektowanie Turowa przeniesiono do Was z Warszawy?
To była dość zabawna historia. Zasadniczo elektrownie opalane węglem brunatnym projektował Energoprojekt Warszawa. Ale w tym samym czasie został wyznaczony do projektowania Żarnowca – pierwszej polskiej elektrowni jądrowej oraz drugiej elektrowni jądrowej „Warta”. My mieliśmy projektować dopiero trzecią elektrownię jądrową, zlokalizowaną w połowie drogi pomiędzy Katowicami i Krakowem, która miała być jednocześnie elektrociepłownią zaopatrującą w ciepło obie aglomeracje. I wtedy naczelny dyrektor Energoprojektu podjął decyzję o przekazaniu Turowa do Katowic. Nasz ówczesny dyrektor wziął butelkę koniaku i pojechał do Warszawy prosić, abyśmy tym Turowem nie musieli się zajmować. Prośba, niestety, nie została wysłuchana i bez dyskusji „wlepiono” nam Elektrownię Turów do roboty. W latach 90. okazało się to prawdziwym błogosławieństwem, tak finansowym, jak i technicznym.

- Dlaczego?
W latach 90. Turów wymagał rehabilitacji, w zasadzie praktycznie odbudowy całej elektrowni. Została opracowana koncepcja, ogłoszono przetarg i pierwotnie założono, iż będzie tak, jak było, czyli konwencjonalny kocioł, turbina, generator - tyle tylko, że dojdzie jeszcze instalacja odsiarczania spalin. My natomiast postawiliśmy pytanie: dlaczego w miejsce kotła tradycyjnego i instalacji odsiarczania spalin nie zbudować kotła fluidalnego? Odpowiedź wszystkich brzmiała: bo takiego dużego kotła fluidalnego jeszcze nie ma na świecie. Skoro nie ma – naciskaliśmy – to ktoś go w końcu musi zbudować. Dlaczego więc my nie moglibyśmy tego zrobić w Polsce – pytaliśmy głośno.

- Przekonująca argumentacja...
Otóż to. I przekonaliśmy dyrekcję Elektrowni Turów, aby podjęła ryzyko techniczne budowy kotła fluidalnego tej wielkości. Nowatorstwo było tu podwójne, bo był to w owym czasie największy na świecie kocioł fluidalny i jedyny tego typu opalany węglem brunatnym. Przez długi czas kotły zainstalowane w Turowie: pierwsze trzy dla bloków 230 MW i następne trzy dla bloków 260 MW były największe na świecie. Teraz jest już trochę większy kocioł fluidalny dla bloku 330 MW na Florydzie. Ale mając w tej materii pewne doświadczenie poszliśmy jeszcze dalej i zostaliśmy doproszeni do VI programu unijnego dotyczącego nowych technologii i wspólnie z Siemensem oraz Foster Wheelerem opracowaliśmy kocioł fluidalny na parametry nadkrytyczne. Takiego kotła jeszcze na świecie nie ma. I „zaraziliśmy” tą technologią, która jest znacznie wydajniejsza - Południowy Koncern Energetyczny. Budowany w tej chwili w Łagiszy nowy blok będzie miał kocioł fluidalny o parametrach nadkrytycznych i mocy 460 MW. Taki sam jak w Pątnowie, tyle tylko, że fluidalny. Mówiąc krótko: Turów przed którym kiedyś tak broniliśmy się pozwolił nam już w nowej rzeczywistości rozwinąć skrzydła. W zasadzie Elektrownia Turów jest już w pełni zmodernizowana i zrehabilitowana. To już zupełnie nowy zakład. Obecnie kończy się budowa szóstego bloku w technologii fluidalnej; bloki numer 8, 9 i 10 zostały poddane małej modernizacji - też według naszego pomysłu. Występowaliśmy tam nie tylko jako projektanci, ale także jako generalny realizator dostarczając część elektryczną i automatykę. W tej chwili przystępujemy do ostatniego już etapu: projektu rozbiórki bloku nr 7. Emocjonalnie znacznie gorzej rozbiera się budowle niż je wznosi.

- Zwłaszcza jeśli jest to wspólne dzieło projektantów spod znaku Energoprojektu.
Blok nr 7 od początku przeznaczony był do tzw. śmierci technicznej. Dzisiaj w myśl obowiązującego prawa budowlanego także rozbiórka wymaga projektu i pozwolenia na rozebranie. Teraz musimy wskazać, co zrobić z odpadami, jak je zutylizować. Zaprojektować także połączenie sześciu nowych bloków ze zmodernizowanymi trzema, bo przecież wiele instalacji jest wspólnych i wszystkie muszą działać zarówno podczas prac rozbiórkowych, jak i po ich zakończeniu.

- Dlaczego zrezygnowano z odbudowy bloku nr 7?
Nie ma już dla niego węgla w turoszowskim złożu. Zastanawialiśmy się nad jednostką opalaną biomasą. Ale okazało się, że o biomasie wszyscy u nas dużo mówią, natomiast na razie nie ma jej w wystarczających ilościach. Gdyby zbilansować zapotrzebowanie na biomasę zgłaszane przez wszystkie polskie elektrownie to rychło okazałoby się, że trzeba wyciąć wszystkie lasy w Polsce. I jeszcze by było mało.

- Biomasa to trochę takie słowo wytrych. W chemii, tak jak w matematyce, lewa strona równania musi się równać prawej. I jeśli wrzucimy do kotła związki siarki, azotu to one w nieco innej tylko formie wylecą kominem...
Założenie jest takie, że spala się rośliny czy odpadki roślinne, które całkiem niedawno, a więc jeszcze zeszłego roku rosły. A wyemitowany dwutlenek węgla, zostanie zaabsorbowany przez następne pokolenie roślin już w przyszłym roku.

- Wróćmy jednak do Turowa.
Turów dał nam nie tylko utrzymanie na początku lat 90., ale także pozwolił na rozwinięcie nowoczesnej technologii. To był dla nas pierwszy duży krok w XXI w.

- Na przestrzeni lat rosły moce bloków: mieliśmy bloki 50, 100 i 200-megawatowe...
Typowym przykładem rozwoju mocy jest Elektrownia Łaziska. Przed wojną miała bloki 30 MW, później 60 MW, 120 MW, które po modernizacji funkcjonują do dzisiaj. Potem dwusetki, również zmodernizowane, z nowym odsiarczaniem. I marzenie ministra Klemensa Ścierskiego – pięćsetka. Zresztą był taki program: Łaziska 2000 – 500 MW. Pięćsetki na razie w Łaziskach nie ma, ale blok w Łagiszy będzie zbliżony, bo 460 MW, o czym mówiliśmy już wcześniej. Bloki 360 MW ma Bełchatów i Elektrownia Opole, stare dwie pięćsetki pracują w Kozienicach, nowy Bełchatów będzie miał blok o mocy 860 MW.

- Jakie są granice wielkości w energetyce?
W tej chwili buduje się bloki cieplne rzędu 1000 MW, projektowany blok w Niemczech, w elektrowni Neurat, ma mieć moc 1100 MW. Nie znam szczegółów, ale niewykluczone, że będzie to jeden blok z dwoma turbinami, albo układ: jedna turbina i dwa generatory na jednym wale. Faktycznie tu mamy już techniczne problemy, których dostarczają wirujące masy dużej wielkości. W elektrowniach jądrowych instalowane są wielkie bloki po 1500-1600 MW. Takie jednostki mają sens w bardzo dużych systemach, gdzie stanowią niewielki procent mocy całego układu. Budowa dużych bloków w niewielkich systemach, które stanowią np. połowę mocy całego systemu, nie ma większego sensu, bo pierwsza awaria powoduje blackout i egipskie ciemności. Ta pogoń za wielkością nie wynika z gigantomanii energetyków, tylko z dążności do obniżania kosztów. Im większy blok, tym koszty stałe są niższe i wzrasta sprawność całego układu. W pewnym momencie musi jednak nastąpić granica technologiczna, dojdziemy do kresu możliwości i trzeba będzie zmienić technologię. Takimi nowymi technologiami miały być technologie jądrowe. Ale katastrofa w Czarnobylu i obawy ludzkości przed promieniowaniem sprawiły, że energetyka jądrowa jest w tej chwili – nazwijmy to umownie – w stagnacji. Jedyny blok o mocy 1600 MW, przewidywany do budowy, powstanie w Finlandii.

- Dlaczego Finowie fundują sobie elektrownię jądrową?
Bo elektrownia jądrowa jest czysta ekologicznie i bezpieczna. To jest tak, jak porównując samolot z samochodem. Każdego dnia na naszych drogach ktoś ginie w wypadku samochodowym, zaś katastrofy lotnicze po wojnie mieliśmy – na szczęście – tylko trzy. Awarie, katastrofy i wypadki śmiertelne w energetyce konwencjonalnej też się zdarzają, ale są to zdarzenia dziejące się na bardzo małej przestrzeni i dotyczą pojedynczych osób, awarie w elektrowniach jądrowych są szeroko rozprzestrzeniające się, ale bardzo rzadkie. Bo tak naprawdę mieliśmy jedynie dwie poważne awarie w elektrowniach jądrowych w Czarnobylu i na amerykańskiej „Three Miles Island”. Natomiast panika wśród ludzi jest ogromna. Typowym przykładem była awaria, która była niedawno w Japonii, gdzie „poszedł” obieg wtórny, a więc cześć konwencjonalna elektrowni jądrowej, ale naciski opinii publicznej zmusiły właściciela elektrowni do zatrzymania wszystkich bloków i dokonania przeglądów we wszystkich jednostkach wytwórczych.

- Jeśli nie energetyka jądrowa, to w takim razie, jaka technologia dostarczy nam w przyszłości ciepła i światła?
Wszystko wskazuje na technologie wodorowe. Mam wewnętrzne przekonanie, oczywiście nie poparte żadnymi dokumentami, że wielkie koncerny są już przygotowane do zmiany technologii i czekają tylko na moment kiedy zamortyzują się w pełni stare rozwiązania. Wysokie ceny ropy naftowej mogą spowodować, że już niebawem zostaną one wyciągnięte z sejfów. Wodór jest rzeczywiście czystym paliwem, pod warunkiem że wytwarza się go w sposób czysty, bo jeśli uzyskamy go w wyniku elektrolizy wody prądem otrzymanym ze spalania węgla, to trudno nazwać go czystym paliwem. Jest koncepcja, aby produkować wodór na Islandii, wykorzystując energie wód geotermalnych.

- A ogniwa fotowoltaiczne na pustyni?
Tylko trzeba mieć wodę na tej pustyni. Jeśli będzie zgoda na naruszenie zasobów podziemnego morza subsaharyjskiego, to nie będzie przeszkód. Na Islandii do wykorzystania jest woda morska, której jest tam pod dostatkiem. W Kalifornii widziałem projekt, gdzie wykorzystywane są zwyczajne kolektory słoneczne, które dostarczają parę wprost do turbiny o mocy ponad 100 MW.

- Jeszcze mamy wiatraki…
Wiatraki są moim zdaniem najbardziej kontrowersyjnym źródłem przyszłej energii. Jest to bez wątpienia czysty sposób wytwarzania, ale czy jest on ekologiczny w powszechnym rozumieniu tego słowa – mam wątpliwości. Występują tu wibracje, niszczenie krajobrazu, zagrożenie dla ptaków. Kiedyś były pomysły elektrowni na orbicie i mikrofalowego przesyłania energii na Ziemię. Teoretycznie jest to już możliwe. Ale ten sposób transmisji nadal jest podatny na zakłócenia. Wyobraźmy sobie, że promień niosący energię ulegnie lekkiemu odchyleniu. Będzie niszczyć i palić w sposób zupełnie niekontrolowany wszystko, co znajdzie dookoła. Przełom w produkcji energii niewątpliwie nastąpi. To jest pewne. Ale rzadko kiedy w historii ludzkości byliśmy w stanie precyzyjnie przewidzieć przyszłość.

- Spróbujmy wrócić do dnia dzisiejszego. Budowana przez Was elektrownia z konwencjonalnymi kotłami opalanymi ropą ma być taką kotwicą dla kreteńskiego systemu energetycznego.
Startujemy tam razem z Pol-Nordem oraz miejscową grecką firmą Atermon. Nie tylko projektujemy, ale także dostarczamy automatykę i część elektryczną. Kotły są z Rafako, turbina włoska z Mediolanu. Przetarg powinien zostać rozstrzygnięty w ciągu najbliższych miesięcy. Naszym konkurentem jest Foster Weehler. Problem dla nas leży w tym, że rzadko ogłaszane są przetargi na sam projekt. Zazwyczaj wszyscy inwestorzy oczekują budowy „pod klucz”, więc jeśli działały polskie firmy budowlane, my byliśmy ich naturalnym partnerem. Największy projekt, który teraz realizujmy zagranicą wspólnie z Kopexem, to odbudowa bloku 150 MW w elektrowni Paroseni w Rumunii. Jest to taka transakcja kombinowana. Kopex wygrał przetarg na modernizację kopalni. A z elektrowni wycofali się akurat Finowie, na część turbinową weszła Toshiba, zaś Kopex poproszono o projekt i dostawy z rynku polskiego. Oprócz projektu dostarczamy tam także automatykę.

- Życzę w takim razie powodzenia i dziękuję za rozmowę.



 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator