Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 09/2004

Inwestycja w Łagiszy może być bardzo dobrym interesem. Nie chcemy przyłączać dystrybucji…


Rozmowa z Janem Kurpem, prezesem Zarządu Południowego Koncernu Energetycznego SA.

- Jesienią tego roku ma być gotowa korekta strategii dla elektroenergetyki. Czego spodziewa się Południowy Koncern Energetyczny po nowym programie?
Mamy nadzieję na potwierdzenie części założeń zawartych w programie ze stycznia 2003 r., czyli przede wszystkim na powiększenie PKE SA do 7-9 tys. MW mocy. Liczymy także na głębsze zmiany organizacyjne w sektorze paliwowo-energetycznym, a zwłaszcza na zgodę na utworzenie holdingu, w skład którego weszłyby koncerny: paliwowy, wytwórczy – czyli dzisiejszy PKE, dystrybucyjny i zajmujący się usługami infrastrukturalnymi. Tylko taki organizm, skonsolidowany pionowo, będzie miał szansę w rywalizacji z europejską konkurencją.

- Konsolidacja w wytwarzaniu zaowocowała powstaniem koncernu PKE i holdingu BOT - Górnictwo i Energetyka. Czy cele tej konsolidacji zostały już osiągnięte? Czy brak związków kapitałowych pomiędzy dystrybucją i wytwarzaniem pozwoli na inwestycje w zdolności wytwórcze bez zapewnienia zbytu energii elektrycznej?
W Europie liczy się obecnie kilku potentatów dysponujących mocą od kilku do kilkunastu razy większą od nas. Na rynku doskonale radzą sobie także mniejsze firmy, które jednak przewyższają nas potencjałem. Uważam, że przykładem godnym naśladowania powinien być czeski CEZ, który nie tylko znakomicie rozwija się w swoim kraju, ale także myśli o ekspansji zagranicznej, w tym także do Polski. Zastanawiam się, dlaczego kraj mniejszy od nas potrafił wyciągnąć wnioski z doświadczeń europejskich i światowych, a my tymczasem tego nie robimy?
Niestety, europejska energetyka przeżywa kryzys. Na skutek wprowadzonej kilka lat temu liberalizacji znacznie obniżyły się ceny energii. Obecny ich poziom nie gwarantuje odtwarzania mocy, co za kilka lat może przynieść katastrofalne skutki dla gospodarki kontynentu. Przykład amerykański jest bardzo wyraźny i niestety zmierzamy w tym kierunku.

- Jakimi spółkami dystrybucyjnymi jest zainteresowany PKE? Czy dystrybucja ma powody by bronić się, jak to czyni, przed połączeniem z wytwórcami?
Nasza koncepcja nie zakłada włączania dystrybucji do PKE SA. Chcemy wspólnie z jednym ze skonsolidowanych polskich koncernów dystrybucyjnych tworzyć holding paliwowo-energetyczny Takie rozwiązanie będzie korzystne gospodarczo dla wszystkich uczestników organizacji. Jak zatem widać, dystrybutorzy nie mają się czego obawiać.
PKE, jako jeden z największych wytwórców w kraju, utrzymuje dobre relacje handlowe w większością spółek dystrybucyjnych. Uważamy, że nie czas wskazywać, z kim chcemy w przyszłości bliżej współpracować, a z kim nie. To sprawa wtórna. Ważne, aby w ogóle była zgoda na powiązania z dystrybucją. Musimy pamiętać, że większościowym akcjonariuszem polskich przedsiębiorstw energetycznych, w tym również naszego koncernu, jest Skarb Państwa i do szefa resortu skarbu powinna należeć ostateczna decyzja o tym, kto z kim ma się łączyć.

- PKE podpisał listy intencyjne z Elektrownią Kozienice i KWK Bogdanka, a celem tej współpracy miałoby być utworzenie dużej grupy paliwowo-energetycznej. Czy ogłoszony przez resort skarbu zamiar sprywatyzowania przez giełdę Elektrowni Kozienice, największej w Polsce elektrowni pracującej na węglu kamiennym, niweczy te plany? Czy taka decyzja służy całemu podsektorowi wytwarzania, czy raczej chodzi o zaspokojenie doraźnych potrzeb budżetu państwa, a rację mają ci eksperci, których zdaniem nie widać jasnego celu konsolidacji w wytwarzaniu?
Myślę, że przygotowywana przez MSP korekta strategii dla branży powinna jednoznacznie określić przyszłość Kozienic i Bogdanki. Mogę jedynie potwierdzić wielokrotnie wyrażaną przez zarząd PKE deklarację, że chętnie widzielibyśmy tę elektrownię w naszej spółce. Podobne opinie wyrażał zresztą zarząd Elektrowni Kozienice, a także jej związki zawodowe.

- PKE planuje dalsze połączenia z kopalniami. Które z nich, poza Bogdanką, mogłyby wchodzić w grę? Próba pozyskania KWK „Bolesław Śmiały” nie powiodła się.
Chcemy mieć w swej Grupie Kapitałowej kopalnie, które zaspokoją 60-70 proc. naszego zapotrzebowania na paliwo, czyli dostarczą 6-7 mln ton węgla na rok. Już teraz, posiadając udziały w ZGE Sobieski i ZGE Janina, mamy z własnych zakładów wydobywczych około 40 proc. potrzebnego paliwa. Nasze kopalnie dysponują 22 proc. krajowych zasobów energetycznego węgla kamiennego. Aby zrealizować założenia strategii PKE, potrzebujemy jeszcze jednego – dwóch zakładów wydobywczych. Sprawa „Bolesława Śmiałego” nie została jeszcze definitywnie zakończona. Wierzę, że uda się znaleźć z zarządem Kompanii Węglowej rozsądny dla obu stron kompromis.

- PKE jest zdeterminowany, by zbudować blok o mocy 460 MW w Elektrowni Łagisza. Wobec niemożności zamknięcia finansowania tej inwestycji zdecydowali się Państwo na emisję obligacji. To rozwiązanie jest niczym krzyk rozpaczy polskich inwestorów, którym banki nie udzielają kredytów. W jakim stopniu zobowiązania wobec obligatariuszy skrępują koncern w jego działaniach?
Mam nadzieję, że emisja obligacji zamknie finansowanie Łagiszy i jeszcze w tym roku będzie można rozpocząć prace. Każda emisja obligacji, jak również kredyt bankowy wiążą się z pewnymi obowiązkami. Spółka musi być przejrzysta dla banków, założenia i przebieg inwestycji powinny być czytelne. Wobec czekającego Polskę za kilka lat deficytu energii, inwestycja w Łagiszy może okazać się bardzo dobrym interesem. Co prawda, groźba zachwiania bezpieczeństwa energetycznego kraju jeszcze wielu osobom wydaje się mało realna, jednak musimy zdać sobie sprawę, że podpisując Traktat Akcesyjny z Unią Europejską Polska wzięła na siebie olbrzymie zobowiązania ekologiczne. Nie zapominajmy także o bardzo surowych dyrektywach UE ograniczających emisję dwutlenku węgla i tlenków azotu. Te przepisy dotyczą także nas. Eksperci twierdzą, że polska energetyka w znakomitej większości nie ma szans na spełnienie tych norm. Zanosi się, że za kilka lat - zgodnie z unijnym prawem - będzie w Polsce pracowało jedynie kilka stosunkowo nowych jednostek. Już teraz wiadomo, że budowa Łagiszy, bloków w PAK-u i Bełchatowie, a nawet maksymalne dociążenie jednostek z kotłami fluidalnymi i IOS nie rozwiąże sprawy. Energii będzie ciągle za mało. Dziś statystyczne gospodarstwo zużywa 2,5-razy mniej prądu niż podobne w państwach starej UE. Jeśli nasza gospodarka będzie rozwijać się, to różnica ta będzie się zacierać. Tylko skąd weźmiemy w przyszłości energię, skoro dziś nie chcemy budować nowych mocy?

- Czy nowy blok w Łagiszy wystarczy, by PKE produkował na tyle dużo, by liczyć się na konkurencyjnym wspólnym rynku energii? Jaki będzie los nierentownych elektrowni, np. Halemba i Blachownia?
Łagisza jest jedynie częścią programu inwestycyjnego PKE. Już dawno nasza spółka precyzyjnie określiła żywotność swoich jednostek. Z roku na rok będziemy odstawiać stare bloki, których eksploatacja nie ma sensu ekonomicznego. Oczywiście w ich miejsce muszą powstać nowe. Halemba i Blachownia są trwale nierentowne. Nie warto prowadzić zakrojonych na szeroką skalę modernizacji urządzeń, które mają po 40 i więcej lat. Rozmawiamy z wieloma partnerami na temat wspólnych inwestycji na terenie tych dwóch zakładów.

- Restrukturyzacja zatrudnienia jest jednym najtrudniejszych obszarów w każdej firmie. Jak radzi sobie z nią PKE? Czy związki zawodowe nie protestują? Jakie odprawy otrzymują odchodzący pracownicy?
W ciągu czterech lat z PKE odeszło ponad 10 proc. załogi. Stworzyliśmy instrumenty, które pozwalają na obniżenie kosztów pracy, a jednocześnie nie pozostawiają naszych byłych pracowników bez środków do życia. Opracowaliśmy kilka propozycji dla osób, które mają własny pomysł na życie zawodowe poza energetyką lub posiadają uprawnienia przedemerytalne. Bardzo rygorystycznie przestrzegamy także terminowości odejść na emerytury. Wysokość odpraw dla poszczególnych osób zależy od wynagrodzeń, jakie pracownicy podbierali w koncernie. Najczęściej są to kwoty na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych i daleko im do propozycji, które składały swoim załogom w zamian za odejście sprywatyzowane polskie elektrownie.
Szeroka oferta, jaką przygotowaliśmy dla załogi w ramach programu obniżenia kosztów pracy, została zaakceptowana przez organizacje związkowe. Jej założenia były negocjowane i co ciekawe – w niektórych przypadkach związkowcy proponowali bardziej rygorystyczne zasady.

- Po utworzeniu BOT-u PKE stracił pozycje lidera rynku energii elektrycznej. PKE ustępuje nowo powstałemu holdingowi pod względem mocy zainstalowanej; ponadto ma on w swoich strukturach wytwórcę najtańszej energii w Polsce, Elektrownię Bełchatów. W jaki sposób zamierzają Państwo konkurować z BOT-em? Jak wpłynie to na cały rynek energii w Polsce?
Mamy nadzieję, że potencjał PKE – zgodnie z programem rządowym – zwiększy się do 7-9 tys. MW i że będą to tzw. zdrowe moce. Eksperci branżowi uważają, ze w Polsce jest miejsce na dwa duże koncerny energetyczne oraz spółki, które już teraz – po prywatyzacji - są częścią większych zachodnich koncernów. Taka liczba dużych podmiotów zagwarantuje konkurencję.
Nie można wykluczyć, że za kilka lat – w odpowiedzi na postępującą globalizację i konsolidację światowych firm energetycznych – PKE i BOT połączą się. Mogą stać się częścią większej, ponadnarodowej struktury.

- Podczas zorganizowanej przez Państwa majowej konferencji w Katowicach mówiąc o cenach energii elektrycznej przytoczył Pan prognozę ministra gospodarki opracowaną dla potrzeb restrukturyzacji kontraktów długoterminowych. Według MGiP cena u wytwórców w 2004 r. miała wynosić ponad 130 zł/MWh i rosnąć. Tymczasem PKE ma trudności, by sprzedać energię po 115 zł. Dla porównania w 1999 r. koncern sprzedawał energię po 106 zł/MW, natomiast dziś – ok. 95 zł MWh. Zadał Pan wówczas pytanie, jak to się dzieje, że w elektrowniach cena spada, a u klienta rośnie. No właśnie, Panie Prezesie, jak to się dzieje? Energia elektryczna jest w Polsce tania czy droga? Opinie na ten temat są skrajnie różne.
Dlaczego cena rośnie u klienta – proszę pytać dystrybutorów. Niestety, póki nie jesteśmy wspólnie z zakładami energetycznymi częścią większego holdingu paliwowo-energetycznego, nie mamy żadnego wpływu na politykę cenową stosowaną wobec odbiorców energii.
Z żalem muszę przyznać, że nawet składane przez nas - na apel wojewody śląskiego - propozycje stworzenia programu dostaw tańszej energii do zasilania ogrzewania elektrycznego mieszkań w wybranych dzielnicach i miastach województwa nie spotkały się z zainteresowaniem spółek dystrybucyjnych. Zorganizowaliśmy wiele spotkań na ten temat, strony deklarowały chęci, mówiono, że to świetny pomysł. Jednak, gdy trzeba było dopracować szczegóły, okazało się, że to się nie opłaca, że taryfa nie pozwala, że obawiają się prezesa URE, że liczniki nie takie itd.

- Od 1 sierpnia 2004 r. oferują Państwo dystrybutorom ciepła oraz bezpośrednio potencjalnym odbiorcom na terenie Śląska energię cieplną tańszą o ponad 5 proc. w stosunku do dotychczas stosowanych taryf. Jakie jest zainteresowanie tą ofertą? Jak udało się skalkulować tak znacząco niższe ceny energii cieplnej?
Zasada TPA działa także w ciepłownictwie, dlatego więksi odbiorcy mogą kupować energię bez pośredników. W wielu naszych zakładach produkujemy tanią i czystą energię cieplną. Chcemy coraz szerzej oferować ten produkt, stąd nasza propozycja. Niestety, największy dystrybutor ciepła na Śląsku – PEC Katowice - przeżywa ogromne problemy. Robimy dziś wszystko, aby duże miasta wokół stolicy województwa nie pozostały bez ciepła.

- W planach firmy jest rozwijanie struktur multimedialnych (m.in. dostarczanie internetu, świadczenie usług telekomunikacyjnych). Pierwsze tego rodzaju próby mają Państwo już za sobą (w Tychach). Czy to rzeczywiście dobra droga? Np. szwedzki koncern Vattenfall, piąty co do wielkości koncern energetyczny w Europie, skupił się na core businessie twierdząc, że działalność typu „multiutility” jest nieopłacalna.
Doświadczenia niemieckie pokazują, że wręcz przeciwnie – może to być dochodowy biznes. Ważne jednak, aby znaleźć odpowiedni rynek i partnerów, w tym wypadku głównie samorządy lokalne, którzy będą również widzieli w tym szansę dla siebie.

- Dziękuję za rozmowę.



 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator