Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 01-02/2008

Kiedy petroeuro?


Dolar od zawsze był walutą transakcji naftowych. Z czasem nawet do wpływów pochodzących ze sprzedaży ropy przylgnęło miano petrodolarów. Dziś najwięksi eksporterzy tego surowca mają wyraźnie dość handlu w słabnącej z każdym dniem amerykańskiej walucie. Najchętniej zamieniliby ją na bardziej stabilny pieniądz, uciekając przed ryzykiem jego deprecjacji i ponoszonymi z tego tytułu kosztami asekuracji długoterminowych kontraktów. Czy jest to możliwe i jaki wpływ miałoby dla Polski?

W amerykańskim narożniku

Amerykański dolar jest pieniądzem globalnym. Bazują na nim największe światowe giełdy w Hongkongu, Londynie i Nowym Jorku, stosując go do rozliczeń we wszelkiego typu transakcjach finansowych. Cały handel najróżniejszego typu towarami prowadzony jest w przeważającej mierze właśnie w dolarach. Nie tylko zatem eksporterzy naftowi mają powód do niezadowolenia. Słaba amerykańska waluta przyprawia o ból głowy producentów całej gamy towarów, próżno jednak wśród nich szukać gotowych na rezygnację z niego bądź choćby podejmujących praktyczne działania, aby to zmienić. Dlaczego zatem naftowi producenci mieliby wyłamać się z tego szeregu? Powód wydaje się nie tylko prosty, ale i oczywisty – oni tracą najwięcej. Żaden inny sektor surowcowy, a tym bardziej towarowy nie generuje podobnych obrotów. Dziennie sięgają one niemal siedmiu i pół miliarda dolarów!!! Czwarta część tej kwoty to jednak transakcje bezpośrednio związane z rynkiem Stanów Zjednoczonych, a to zmusza naftowych eksporterów do pokory wobec swego największego odbiorcy. Bez względu na buńczuczne deklaracje Iranu czy Wenezueli, mają pełną świadomość braku możliwości narzucenia im niekorzystnej dla nich zmiany. Uciekając się do terminologii bokserskiej, nie są w stanie wyjść z narożnika.

Jarzmo globalne i lokalny azyl

Cokolwiek by się stało, pokaźny odsetek kontraktów po prostu musi być zawierany w dolarach. Szansa, aby zastąpić go całkowicie jakąkolwiek walutą, równa jest zeru. Nie oznacza to bynajmniej konieczności sztywnego trwania w dolarowym monopolu. Producenci naftowi - wbrew pozorom - mają również inne, poza wielkością rynku, atuty w tej rozgrywce. Oferowany przez nich towar jest deficytowy, popyt na niego znacznie przewyższa podaż i ten trend będzie się umacniał. Stabilizacja dolara przynajmniej w najbliższym horyzoncie czasowym wydaje się bardziej niż mocno wątpliwa. Potwierdza to choćby ostatnia nieoczekiwana decyzja FED z 22 stycznia b.r. tnąca główną stopę procentową aż o 75 punktów bazowych. Będzie ona nieodzownie skutkowała dalszym obniżeniem wartości dolara. W takich okolicznościach, choć nadal pozostanie on walutą globalną, na rynkach o zasięgu makroregionalnym, takich np. jak europejski, gdzie funkcjonuje silny i stabilny pieniądz, zostanie wyparty.

Rodzime podwórko

Co oznaczałoby to dla klientów stacji benzynowych w Polsce? Pytanie to nie pada zbyt często, bo też większość ekspertów rynku paliwowego traktowała je dotąd jako czysto hipotetyczną kwestię. Rzeczywistość zmusi ich jednak do skorygowania postawy i przerwania milczenia. Problem istnieje i będzie narastał.

W przeciwieństwie do wewnętrznego rynku amerykańskiego, który odchoruje pojawienie się nowych petrowalut, nie rezygnując jednak w imporcie ze swego pieniądza bez względu na obniżenie jego parytetu w baryłce ropy, konsumenci w Polsce mogą spać spokojnie. Konsekwencje tego procesu będą bowiem dla nich zupełnie niewyczuwalne. W żaden sposób nie wpłyną na zmianę cen paliw.

Te bowiem - wbrew szerzącemu się powszechnie poglądowi - w praktyce nie są i dotychczas nie były też determinowane przez kurs walut. W obecnych realiach odzwierciedla się on w kosztach detalicznego zakupu litra benzyn silnikowych w stopniu zgoła marginalnym. Gdyby przy przykładowym niezmiennym kursie baryłki na światowych giełdach oscylującym wokół 80 USD złoty umacniał się w stałym tempie 20% rocznie w stosunku do dolara, to w ciągu kwartału benzyna czy olej napędowy potaniałby zaledwie o 9 – 10 groszy.

Przejście importerów na inną, braną pod uwagę walutę – głównie euro – będzie miało jeszcze mniejszy wpływ na stan portfela Kowalskiego. Dobroczynne skutki tego odczują za to, oszczędzając na kosztach przewalutowania, sprowadzające surowiec podmioty gospodarcze, szczególnie po naszym wejściu do strefy euro.




 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator