Energetyka tradycyjna
  Energ. niekonwencjonalna
  Informatyka w energetyce
  Kraj w skrócie
   Świat w skrócie
REDAKCJA     PRENUMERATA     REKLAMA     WSPÓŁPRACA     ARCHIWUM

    SZUKAJ
   
    w powyższe pole
    wpisz szukane słowo


 Aktualności

 

Informacje Numery Numer 10/2002

Energetyka wiatrowa rozwijała się najdynamiczniej i już wkrótce technologia osiągnie…

Kres możliwości?

Gdyby porównać rozwój technologii w dziedzinie energetyki wiatrowej, jaki się dokonał w ciągu ostatnich 10 lat - do jakiejkolwiek innej gałęzi przemysłu, to można z całą pewnością stwierdzić, iż niewiele jest takich sektorów gospodarki, które pochwalić się mogą równie dynamicznym i efektywnym wzrostem. Blisko 10 lat temu najczęściej montowana turbina wiatrowa nie posiadała zaawansowanych systemów sterowania, miała generator o mocy nominalnej 0,3MW, a jej średnica wirnika nie przekraczała 30 metrów.


Dlaczego te akurat wskaźniki uważane są za podstawowe czynniki określające zaawansowanie technologiczne? Podstawowym a w zasadzie jedynym efektem pracy turbiny wiatrowej jest produkcja energii elektrycznej. Ta zależna jest w znacznej mierze od efektywności użytych podzespołów i parametrów urządzenia. Wśród parametrów najważniejsze są z kolei moc generatora, średnica wirnika i efektywność systemów sterujących. Stąd rozwój energetyki wiatrowej to pogoń za coraz mocniejszymi generatorami i większą średnicą skrzydeł.

Spróbujmy przybliżyć, w jaki sposób dokonywały się na przestrzeni ostatnich stu lat zmiany w budowie, zasadach działania oraz wyglądzie turbin wiatrowych. Spróbujemy również zastanowić się, co czeka nas w najbliższym czasie i czy pogoń inżynierów za coraz większymi konstrukcjami już wkrótce nie okaże się uliczką bez wyjścia. Zacznijmy jednak od początku

Odkrycie wiatru

Ludzie od dawien dawna zainteresowani byli korzystaniem z bogactw, którymi obdarzyła ich matka natura. Początkowo starano się wykorzystać te, które znajdowały się najbliżej i których eksploatacja była najłatwiejsza, zaczynając od upraw płodów rolnych, poprzez wydobycie bogactw mineralnych, a skończywszy na sztucznej regulacji wód. Od początku również wiedziano, że także wiatr niesie za sobą siłę. Niestety siła ta, choć olbrzymia, to jednak przez wiele lat pozostawała nieujarzmiona i niszczycielska. Burzyła to, co człowiek zbudował, zatapiała statki, którymi wyruszał na połów, sprowadzała nad jego dom wichury. Minęło wiele lat zanim człowiek ujarzmił wiatr i nauczył się wykorzystywać go dla własnych celów.

Na najdawniejsze ślady eksploatacji wiatru natrafiono na terenach dawnej Persji. Prawdopodobnie urządzenia napędzane energią wiatru już w 600 roku naszej ery wykorzystywane były do transportu wody. Choć naukowcy nie są w stanie odtworzyć technicznych rozwiązań, zastosowanych do pompowania wód, to przekazy pisemne zdają się potwierdzać istnienie wertykalnych wiatraków, w których górna część, napędzana wiatrem, wystawała ponad lustro wody, a poruszane jej siłą łopaty wprawiały w ruch masy wody. Podobne konstrukcje budowane były również w Chinach. Na pierwsze wzmianki o wykorzystywanych głównie do mielenia ziarna i transportu wody urządzeniach możemy natrafić w publikacjach z 1200 roku. Według antycznych kronikarzy, urządzenia te były tak popularne niektórych prowincjach, że nie dane było spotkać pola, na którym nie byłoby mniej niż tysiąc wiatraków. Biorąc nawet pod uwagę zamiłowanie starożytnych do dużych liczb i umiejętność ubarwiania rzeczywistości - trzeba przyznać, że na pewno były one stałym elementem krajobrazu w tych częściach kraju, gdzie wartkie i płytkie strumienie umożliwiały ich wykorzystanie.

Inne rozwiązania, choć mające podobny cel, stosowano w tym samym czasie w Europie. Budowane turbiny montowane były jednak w systemie horyzontalnym. Jaka była przyczyna przyjęcia takiego akurat rozwiązania tak naprawdę nie wiadomo. Na pewno Europejczycy mieli okazję obserwować prace urządzeń w Azji i na pewno z zastosowanych tam rozwiązań korzystali. Być może jednym z powodów odmiennego podejścia była bardziej efektywna praca urządzeń horyzontalnych. Jednym z najstarszych, zresztą istniejących do dziś urządzeń, jest czteroramienny wiatrak datowany na 1390 rok. Jego twórcą był najprawdopodobniej nieznany holenderski konstruktor, którego celem było usprawnienie pracy przy mieleniu zboża. Nowością nie tylko była sama konstrukcja, której skrzydła montowane były na szczycie murowanej wieży, ale również pomysł i przeznaczenie urządzenia. Był to prawdopodobnie pierwszy krok w kierunku poszukiwania lepszych warunków wietrzności. Już wtedy musiano zdawać sobie doskonale sprawę, że im wyżej nad poziomem terenu, tym mocniej wieje wiatr. W wieży mieściły się ponadto magazyny na ziarno, jak również izba mieszkalna dla młynarza i jego rodziny. Zarówno same skrzydła, jak i część ruchoma wiatraka musiały być ustawiane ręcznie w kierunku wiatru. Zapewniało to zajęcie samemu młynarzowi oraz całej jego rodzinie.

To nie był jedyny system sterowania. Optymalizacja prędkości wiatraka odbywała się za pomocą zwijanych żagli montowanych na końcach skrzydeł. W podobny sposób, poprzez ściągnięcie płacht, zabezpieczało się młyn przed uszkodzeniami podczas burzy i wichury. Dzisiejszym odpowiednikiem trzynastowiecznej technologii jest sterowany komputerowo system parkowania śmigieł w pozycję „chorągiewki”. Kiedyś musiał to robić człowiek. Konstrukcja śmigieł przez wiele lat była zresztą najsłabszą częścią budowli. Narażone one były na zniszczenia, a ich częsta wymiana stawała się głównym zajęciem właściciela. Stąd też pierwsze udoskonalenia w przyszłości szły w kierunku poprawy jakości i wytrzymałości tej właśnie części urządzenia.

Przez kolejne 500 lat poszukiwano nowych rozwiązań mechanicznych. W międzyczasie pojawiły się urządzenia wyposażone w rozwiązania technologiczne z powodzeniem stosowane do dziś: aerodynamiczne hamulce czy łopatki i klapy hamujące. Nadal jednak efektem pracy wiatraków była siła mechaniczna wykorzystywana najczęściej do mielenia zboża. Zapewne również, wraz z rozwojem konstrukcji, popoprawiał się standard życia zamieszkującego we wnętrzu wiatraka młynarza. Jedna z zachowanych do dziś konstrukcji we Francji w swoim środku kryje dwie izby mieszkalne i tyleż pomieszczeń gospodarczych.

Z czasem pojawił się i prąd

Początki wykorzystania siły wiatru do produkcji energii elektrycznej datowane są na koniec XIX wieku, kiedy to duński meteorolog i wynalazca Poul la Cour rozpoczął eksperymenty mające na celu znalezienie sposobu konwersji energii mechanicznej na energię elektryczną. Nie dane mu było jednak ukończyć swego dzieła. Ze względu na skomplikowaną sytuację międzynarodową i zbliżający się ogólnoświatowy konflikt, prace zostały przerwane. W tym samym czasie w Cleveland w Stanach Zjednoczonych zbudowany został system oparty o urządzenie wykorzystujące siłę wiatru, którego celem była również produkcja energii elektrycznej. Maszyna zaprojektowana przez Charles’a Brusha składała się z olbrzymiej ilości skrzydeł połączonych ze sobą poprzecznie tak, że tworzyły niemal jedną powierzchnię o średnicy blisko 17 metrów. Do sterowania kierunkiem położenia skrzydeł służył olbrzymi ogon podobny do tych, w jakie obecnie wyposażane są szybowce. Było to pierwsze urządzenie na świecie wykorzystujące tak zaawansowaną technologię na tamte czasy jak przekładnia o stosunku przełożenia 50:1. Nie da się jednak ukryć, że była to jednocześnie jedna z najbrzydszych konstrukcji, jaką udało się stworzyć człowiekowi w tamtym okresie.

Niemalże w tym samym czasie tysiące pasjonatów na całym świecie pracowały w przydomowych warsztatach nad konstrukcją turbiny wiatrowej do zastosowań domowych. Jeszcze większa ilość inżynierów zastanawiała się nad możliwością komercyjnego wykorzystania takich rozwiązań. Systemy o mocy kilku kilowatów w tamtym okresie były zdecydowanie łatwiejsze w przygotowaniu i montażu niż gigantyczne prototypy panów la Cour i Brusha. Stąd też relatywnie szybko pojawiły się na rynku komercyjne firmy oferujące urządzenia działające na skalę przemysłową. Głównym zastosowaniem małych turbin wiatrowych było zasilanie w elektryczność domowych urządzeń amerykańskich farmerów w miejscach ich zamieszkiwania. Dostęp do energii elektrycznej był dla nich często kluczowym problemem, z jakim się zmagali, a jak wiadomo; w kapitalizmie zapotrzebowanie rodzi produkcję. Nierzadko urządzenia te były w stanie bezpośrednio zasilać lodówki, zamrażarki czy też zmywarki do naczyń. Nierzadko również podłączane one były do domowego sprzętu AGD bezpośrednio. Wymagało to olbrzymiego zaparcia użytkowników, którzy w bezwietrzne dni musieli odłożyć na półkę wszelkie prace domowe. Gwałtowny rozwój małej energetyki wiatrowej został jednak zahamowany przez ogólnoświatowy kryzys gospodarczy w latach trzydziestych. Ratunkiem dla ekonomicznej stagnacji kraju, według rządu amerykańskiego, miała być między innymi budowa sieci linii energetycznych, które swym zasięgiem miały objąć dziewicze dotychczas tereny. Pozwoliło to w krótkim czasie setkom amerykańskich gospodarstw na podłączenie swoich maszyn bezpośrednio do niezawodnej linii energetycznej. Brak wiatru nie ograniczał już pomysłowych Amerykanów w przygotowaniu gorącego obiadu po całym dniu ciężkiej pracy. Oczywiście odbyło się to pośrednio kosztem przydomowych instalacji wiatrowych, które znikły niemal tak szybko jak się pojawiły.

A później przyszli

Niemcy, Duńczycy...


Po zakończeniu II wojny światowej emerytowany inżynier zakładów energetycznych Johannes Juul postanowił dokończyć dzieło swojego rodaka Poula la Cour. W ciągu paru lat wybudował kilka prototypowych turbin wiatrowych z asynchronicznym generatorem prądu stałego. W 1956 roku powstała pod jego kierownictwem pierwsza komercyjna instalacja. Zaprojektowana i wybudowana turbina Gedsera o mocy 200 kW przez wiele lat pozostawała największą pracującą konstrukcją na świecie. Ustanowiła ona wiele standardów technologicznych wykorzystywanych z powodzeniem do dziś w nowoczesnych konstrukcjach. Warto wspomnieć m.in. o aerodynamicznym systemie hamowania za pomocą skrzydeł turbiny, uruchamianym automatycznie w przypadku przekroczenia dopuszczalnej siły wiatru. Turbina Gedsera pracowała podłączona do sieci przez ponad 11 lat, a kiedy w 1960 roku uległa awarii, zakupiona została przez amerykańską agencję NASA, gdzie używana była w programie badawczym nad przygotowaniem nowych technologii.

Również w Niemczech pracowano nad nowymi rozwiązaniami. Profesor Ulrich Hutter w krótkim czasie skonstruował serię prototypowych, horyzontalnych urządzeń o zmiennym ustawieniu kątów natarcia skrzydeł. Takie rozwiązanie pozwoliło w znacznym stopniu zmniejszyć jeden z głównych problemów, z którymi borykali się duńscy inżynierowie. Problem przeciążeń mechanicznych skutecznie ograniczał możliwość budowy urządzeń o większej średnicy niż kilka, kilkanaście metrów. Do końca lat siedemdziesiątych wyprodukowano blisko 200 turbin wiatrowych o średniej mocy 10–25 kW. Ich konstrukcja oparta była niemal w całości na turbinie Jullsa. Różnica mocy wynikała jedynie z trudności technicznych związanych z użyciem generatora 200 kW. W tym samym czasie przygotowywano również prototypowe turbiny o mocy 630 kW. Nie było jednak mowy o wykorzystaniu ich do efektywnej produkcji energii elektrycznej. Ich sprawność pozostawiała wiele do życzenia, a koszt znacznie przewyższał osiągane rezultaty.

...i Amerykanie.

W tym czasie w Stanach Zjednoczonych rząd federalny postanowił wprowadzić energetykę wiatrową do swojego programu badań i rozwoju. Jednym z głównych powodów był kryzys energetyczny na początku lat siedemdziesiątych, który uzmysłowił Stanom Zjednoczonym konieczność posiadania dostępu do źródeł energii niezależnych od polityki zagranicznej oraz czynników politycznych. Zainicjowane zostały trzy niezależne programy, w ramach których przygotowano 17 projektów turbin wiatrowych o mocy od 1 kW do 3,2 MW. Program, dzięki możliwości korzystania z dorobku przemysłu zbrojeniowego, mógł skorzystać z dotychczasowych doświadczeń inżynierów pracujących m.in. dla potrzeb lotnictwa wojskowego. Główny nacisk położono na realizację tych inwestycji, które zdaniem rządu mogły przyczynić się w znaczący sposób do poprawy bilansu energetycznego kraju, a za takie uznano te, których moc nominalna wynosiła przynajmniej 1 MW. Pierwsza, prototypowa konstrukcja MOD-0 już wkrótce została uruchomiona w pobliżu miejscowości Ohio. Niestety okazało się, że przy projektowaniu popełniony został błąd, którego usunięcie trwało blisko 4 lata. Dopiero kolejne konstrukcje MOD-0A oraz MOD-2 można było uznać za bardziej udane.

Ta druga uznana została za pierwszą prawdziwą turbinę wiatrową. Przy jej konstrukcji brały udział tak znane firmy i instytuty jak NASA. W 1980 roku zakończona została jej budowa, a ponad 100 metrowe skrzydła rozpostarły się nad brzegiem rzeki Columbia. Turbina pracowała przez kilka lat, stając się poligonem doświadczalnym dla celów badawczych. Wydaje się jednak, że jej twórcy nie traktowali jej jako podwaliny pod komercyjne i masowe rozwiązania, skupiając się na sferze naukowej i badawczej. Wiele zastosowanych tam rozwiązań nie miało szans stać się dostępnymi na rynku. Były zbyt drogie i zbyt skomplikowane. Zastosowano je ponownie w kolejnym prototypie – w elektrowni wiatrowej o mocy 3,2 MW zainstalowanej na malowniczych Hawajach. Jednak i tym razem naukowcy z NASA poświęcili swa uwagę teoretycznym zagadnieniom kosztem zastosowania badanych rozwiązań w praktyce. Obie turbiny spotkał ten sam los: po kilku latach pracy, unieruchomione czekają na demontaż.

A jednak Europa…

W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, Duńczycy i Niemcy nie popadali w gigantomanię. Zamiast budowania drogich i problematycznych konstrukcji testowych, skupiono się na takich rozwiązaniach, które z punktu widzenia ekonomiki przedsięwzięcia usprawiedliwiać mogą wprowadzenie na rynek takich urządzeń. Duńskie i niemieckie firmy już wkrótce oferowały na rynku komercyjne turbiny wiatrowe. Od ich amerykańskich odpowiedników różniły je nie tylko wielkość i przeznaczenie, ale również to, że posiadały trzy skrzydła. Genezą takiego rozwiązania była turbina Gedsera, o której zresztą była już mowa. Wtedy jednak efektywność urządzenia nie stanowiła jej najmocniejszej strony. Po latach, dzięki usprawnionej technologii i dobrze przemyślanej konstrukcji, sprawdziła się ona w praktyce. W latach 60. i 70. dominowały w Europie trójpłatowe konstrukcje o mocy od 10 do 25 kW. Oczywiście mowa tu o urządzeniach pracujących i dostępnych na rynku. Co ciekawsze, były one dziełem entuzjastów, którzy wielokrotnie nie poprzestawali na budowie jednego urządzenia, a wprost przeciwnie wprowadzali na rynek całe serie. Jeden z pionierów Christian Riisager w latach 1974-1978 wybudował 30 w pełni sprawnych urządzeń. W 1980 roku era wynalazców dobiegła końca. Z inicjatywy duńskich zakładów energetycznych, zdecydowano się na budowę serii maszyn o niewyobrażalnej jak na tamte czasy mocy. Wyposażone one były w generatory 660 kW. Szybko jednak okazało się, że choć maszyny te pracują, to produkcja przez nie energii elektrycznej jest całkowicie nieopłacalna. 10 kolejnych lat zajęło inżynierom dopracowanie swoich idei i zaprojektowanie turbiny wiatrowej, która mogłaby stać się alternatywą dla konwencjonalnych źródeł energii. W tym czasie usprawniono część elektryczną (generator), automatykę i, co chyba najważniejsze, część mechaniczną (problem przeciążeń i wytrzymałości materiałów). Pozwoliło to wypuszczać na rynek coraz większe i wydajniejsze urządzenia. Wkrótce pojawiły się turbiny o mocy 600 kW, 800 kW, 1 MW aż po dzisiejsze z generatorami rzędu kilku megawatów.

Co dalej?

Gdyby za kryterium rozwoju przyjąć średnicę wirnika i wielkość generatora, to rozwój technologiczny, jaki dokonał się do dnia dzisiejszego można by podzielić na cztery etapy.

1955-1985 - Średnica wirnika ponad 50 m. Przyspieszenie rozwoju technologicznego. Powstają w krótkim okresie czasu kolejno siłownie o mocy 850 kW, 1 MW, 1,5 MW, 2 MW i więcej.
1985-1989 - Średnica wirnika do 15 m, małe domowe siłownie, poszukiwanie rozwiązań problemów teoretycznych, brak międzynarodowych standardów.
1989-1994 - Średnica wirnika osiąga do 30 metrów. Pierwsze seryjne siłownie wiatrowe. Początki tworzenia standardów przemysłowych.
1994-2002 - Średnica wirnika od 30 do 50 m. Produkcja masowa siłowni o mocy 600 kW.

Interesujące jest pytanie, co czeka nas w takim razie w najbliższym czasie? Zapewne kontynuowane będą prace nad urządzeniami o coraz większej mocy i parametrach. Jak wydaje się dzisiaj, kres możliwości technologicznych, choć jest bardzo blisko, to jeszcze nie został osiągnięty. Jeszcze do niedawna nikt nie wyobrażał sobie konstrukcji wież wiatrowych o wysokości 124 metrów. Obecnie takie instalacje, a przynajmniej jedna, istnieją i pracują. Już wkrótce jednak coraz trudniej będzie budować coraz wyższe i coraz większe turbiny wiatrowe. Śmigło turbiny E112 waży blisko 20.000 kg. Wszyscy producenci są jednak zgodni, że gdzieś musi jednak istnieć kres możliwości budowania i pracy tak olbrzymich konstrukcji.

*

Alternatywna droga rozwoju prowadzi do modernizacji dotychczasowych konstrukcji i poprawy efektywności istniejących urządzeń o mocy od 850 kW do 2,5 MW. Istnieją przynajmniej dwie dziedziny, gdzie taka poprawa może odbyć się dosyć tanim kosztem i w rozsądnym czasie. Przede wszystkim piętą achillesową wszystkich urządzeń jest relatywnie niska sprawność przemiany energii mechanicznej w energię elektryczną przy średnich warunkach wietrzności. Najlepsze na rynku urządzenia osiągają swoją moc nominalną przy prędkości znacznie przekraczającej to, czego możemy się spodziewać w większości lokalizacji na lądzie, a nawet morzu. Turbina Vestas V80 o mocy znamionowej 2 MW pracuje z pełną efektywnością w warunkach, kiedy siła wiatru przekracza 15 m/s. Zazwyczaj jednak wiatr nie wieje szybciej niż 7 m/s, a wtedy sprawność turbiny nie przekracza 40 procent jej tytularnej mocy. Z punkty widzenia ekonomii przedsięwzięcia jest to przerażające marnotrawstwo.
Producent 
i typ
 Moc (kW)
 Średnica wirnika (m)
 
VESTAS V52
 850
 52
 ENERCON E66
 1800
 66
 
NM 1500/64
 1500
 64
 BONUS 2MW
 2000
 70
 
PWE 1566
 1500
 66
 DEWIND D8
 2000
 80
 
MADE 70
 1500
 70
 VESTAS V80
 2000
 80
 
FRISIA F70
 1500
 70
 GAMESA G80
 2000
 80
 
NM 1500/72
 1500
 72
 NM 2000C/80
 2000
 80
 
GE 1500sl
 1500
 77
 NORDEX N80
 2500
 80
 
SYDWIND S77
 1500
 77
 ENERCON E112
 4500
 112


Kolejną kwestią do rozwiązania pozostaje w dalszym ciągu problem „gotowości do pracy” turbiny. Określa on procentowy czas, w jakim turbina, o ile oczywiście podłączona jest do sieci energetycznej, pracuje i produkuje lub jest gotowa do produkcji prądu. W przypadku turbin montowanych na lądzie współczynnik ten wynosi blisko 99 procent i wydaje się, że jest to logiczna granica możliwa do osiągnięcia. Należy jednak pamiętać, że coraz więcej turbin wiatrowych budowanych jest na morzu i to coraz częściej z dala od lądu stałego. Głównym problemem nie jest tylko dostęp ekip serwisowych. Sama automatyka, mimo iż projektowana jest do pracy ciągłej, również odpowiada w znacznej mierze za spowodowane przerwy w pracy. Przed centrami badawczymi czołowych producentów stoi trudne zadanie wprowadzenia na tyle sprawnej automatyki urzadzeń, aby zapewniła ona podobny komfort pracy do tych instalacji, które znajdują się na stałym lądzie.

Turbiny wracają do morza

W teorii zasoby energii wiatrowej nad wodami europejskich mórz są w stanie pokryć zapotrzebowanie całego kontynentu na energię elektryczną. Tylko wokół Niemiec znajdują się lokalizacje zdolne pokryć połowę zapotrzebowania kraju. Wiatr nad wodami terytorialnymi Wielkiej Brytanii jest w stanie dostarczyć trzykrotnie więcej energii niż wynosi zapotrzebowania całego państwa (i to przy dzisiejszych rozwiązaniach technologicznych). Należy również pamiętać, że motorem większości odkryć i postępu technologicznego jest ekonomia. Nic tak nie motywuje ludzi do szukania nowych rozwiązań jak możliwość zarobienia na nich. Turbiny montowane na morzach to przede wszystkim lepsze warunki wietrzności, brak ingerencji w najbliższe środowisko ludzi i przede wszystkim nieograniczone możliwości instalacji wielomegawatowych parków wiatrowych. Ekonomia zdaje się jednoznacznie wskazywać nowy kierunek. Wiatraki wrócą tam gdzie powstały. Ich geneza wywodzi się przecież w prostej linii z idei zamiany siły wiatru w mechaniczną energię napędzającą, pływające tysiące lat temu, statki.

Obecnie na morzu pracują - z wyłączeniem Horns Rev - 93 elektrownie wiatrowe o łącznej mocy blisko 100 MW. W przygotowaniu i w fazie realizacji znajdują się projekty o mocy kilku tysięcy MW. Tylko Niemcy planują do końca 2010 roku zainstalować na morzu 20.000 MW. Podobne plany mają Wielka Brytania, Dania i Szkocja. Również w naszym kraju kilka firm, choć dopiero w fazie wstępnej, zajmuje się przygotowaniem projektów „offshore”. Zanim jednak polski Bałtyk pokryty zostanie kilkudziesięciometrowymi kolosami, warto przyjrzeć się, jak wygląda największa obecnie farma wiatrowa na morzu – Horns Rev. Dla porównania w tabeli uwzględniono również podstawowe dane największej w Polsce farmy wiatrowej – Zagórze 30 MW.
             
 Horns Rev
 Zagórze
 
Urządzenia
 80 x Vestas V80 – 2MW
 15 x V80 – 2MW
 
Moc nominalna 
 160 MW
 30 MW
 
Roczna produkcja farmy wiatrowej
 600 GWh
 60 MWh
 
Roczna produkcja dla jednej WTG
 7.500.000 kWh
 4.000.000 kWh
 
Lokalizacja farmy
 17 km od linii brzegowej
 Polska
 
Głębokość morza 
 6,5-13,5 m
 n.d.
 
Koszt inwestycji
 270.000.000 EURO
 30.000.000 EURO
 
Koszt przyłączenia do sieci 
 40.000.000 EURO
 2.500.000 EURO
 
Planowany termin oddania do użytku
 2003
 2003
 



O tym jak blisko jesteśmy komercyjnych instalacji o mocy kilku megawatów świadczyć może wydarzenie, jakie miało miejsce kilka miesięcy temu. W sierpniu 2002 roku w pobliżu Magdeburga wybudowana została pierwsza na świecie, komercyjna turbina o mocy 4,5 MW. Olbrzymia konstrukcja turbiny Enercon E112 z daleka już przyciąga wzrok swymi rozmiarami. Szczególnie ciekawie wygląda na tle pozostałych turbin wchodzących w skład farmy wiatrowej: dziewięciu E66 1,8 MW, dwóch GE 1,5sl oraz dwóch E40 500 kW. Turbina zamontowała została na 124 metrowej, betonowej wieży, której średnica u podstawy sięga blisko 13 metrów. Ocenia się, że turbina wiatrowa powinna wyprodukować 15.000 MWh rocznie. Konkurenci firmy Enercon zapowiedzieli kolejne instalacje. Niektóre z nich powinny zostać wybudowane w ciągu najbliższych miesięcy.







 



Reklama:

Komfortowe apartamenty
"business class"
w centrum Krakowa.
www.fineapartment.pl




PRACA   PRENUMERATA   REKLAMA   WSPÓŁPRACA   ARCHIWUM

Copyright (C) Gigawat Energia 2002
projekt strony i wykonanie: NSS Integrator