Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1302/-1/90/

Nasz komentarz: Inna sprawa


Informacje Numery Numer 10/2008

Prywatne jest efektywniejsze i skuteczniejsze od państwowego. To generalnie nie ulega wątpliwości. Chociaż... tak jak obraz współczesnego świata nie jest malowany wyłącznie w barwach czarno białych nie można powiedzieć, że prywatne jest wspaniałe, a państwowe do niczego. Przykład? Najlepiej niemiecki. Tam powszechnie funkcjonują tzw. Stadtwerke czyli Zakłady Miejskie, które zaopatrują miasta w ciepło, energię, wodę.

Większościowe pakiety jak w tych spółkach prawa handlowego są w rękach miast, które obsługują. Firmami miejsko-państwowymi są w Niemczech na ogół porty lotnicze, centra kongresowe czy zarządy targów. I jak działają? Ano tak, że aż nam zazdrość ściska gardło. Tak jak nacjonalizacja prowadziła do rewolucyjnych zmian. Tak samo prywatyzacja – jak proces odwrotny – także musi skończyć się mniejszą lub większą rewolucją. A przynajmniej niechęcią tych, którzy na prywatyzacji nic nie zyskają... a jedynie mogą stracić. Problemy i wszelkie napięcia społeczne biorą się z nierównomiernego i niesprawiedliwego dostępu do profitów płynących z prywatyzacji właśnie. Bezpłatnych akcji nie dostaną nauczyciele, naukowcy, policjanci, wojskowi czy pracownicy administracji rządowej i samorządowej i... jeszcze parę innych grup zawodowych. Nikt nawet nie próbuje w jakikolwiek sposób wyrównać im tej straty, choć Konstytucja RP gwarantuje wszystkim obywatelom równość. Ba, nie mogą sobie nawet tych akcji kupić w potrzebnej wielkości na rynku pierwotnym, bo gnębią ich redukcje na monstrualnym poziomie. A wystarczy przyjąć zasadę, że inwestorzy indywidualni mają pierwszeństwo przed instytucjonalnymi. I każdy z nich (nas) ma prawo do zakupu akcji atrakcyjnych spółek wprowadzanych do obrotu w pełnej wysokości za kwotę – tutaj do uzgodnienia – 5, 10, 15 a może nawet i 20 tys. zł... Nigdzie nie jest powiedziane i zapisane, że każda spółka musi mieć strategicznego inwestora. A strategiczne spółki z sektora paliwowego i energetycznego, w których państwo rezerwuje sobie zdanie decydujące, wręcz powinny mieć akcjonariat rozproszony wśród jak najszerszego grona obywateli.Minister Grad zapowiada wyprowadzenie polityki ze spółek właśnie poprzez prywatyzację. Ale stanowiska prezesów w „Orlenie”, „Lotosie”, PGNiG-u czy koncernach energetycznych i tak zależą od nastrojów i opcji na szczytach władzy. Świeżo upieczony przewodniczący rady nadzorczej jednej z takich spółek wycofał autoryzowany wywiad, bo obawiał się ministra właśnie. A chciałby – jak argumentował – coś dobrego dla tej spółki zrobić. Każdej zmianie opcji politycznej przy władzy towarzyszy uruchamianie karuzeli z posadami. I nie powstrzymują przed tym nawet gigantyczne odprawy, jakie trzeba płacić zwalnianym przed terminem prezesom. Kiedy na arenę wchodzi polityka: koszty nie grają roli. Profesor Belka obejmując urząd premiera, choć nie zmieniała się przecież opcja polityczna, zażyczył sobie głowy prezesa „Orlenu”. Gdyby profesor premier za odprawę nielubianego prezesa musiał zapłacić z własnych pieniędzy zapewne byłby bardziej powściągliwy. A tak za jego zachciankę zapłacili podatnicy, którym po rządach Belki został tylko podatek jego imienia, który teraz tak trudno zlikwidować. Zresztą po to wprowadzono gigantyczne odprawy dla prezesów wielkich spółek, by byle polityk nie wycierał sobie nimi – za przeproszeniem – gęby. Ale gdy w grę wchodzi polityka, tak teraz jak i przedtem, koszty nie grają roli. I nikt z nimi nie próbuje się nawet liczyć. Minister Grad mówi, że prywatny monopol jest gorszy od państwowego. Święte słowa! Tylko kto ten monopol sprywatyzował?! Krasnale?! Poprzednicy ministra Grada kombinowali tak: jeśli sprzedamy Telekomunikację Polską razem z monopolem to weźmiemy większe pieniądze. Owszem państwowy wówczas France Telekom, gdy kupował TPSA zapłacił więcej, ale tę różnicę z wielkim naddatkiem wyciągnął bezlitośnie z naszych portfeli. Dzisiaj wszyscy narzekają na drogie paliwo. I mają rację! Jak wyliczyli ostatnio analitycy "The Wall Street Journal Polska", paliwa zakupione na giełdzie w Rotterdamie i sprzedane w Polsce byłyby tańsze od wyprodukowanych przez rodzime koncerny. Z rachunków wynika, że polskie rafinerie sprzedają w hurtowniach benzynę droższą o ponad 10 groszy niż kosztowałoby sprowadzenie jej z Zachodu. W przypadku oleju napędowego różnice są wyższe o 20-40 procent na litrze. A przecież polski pracownik „Orlenu” czy „Lotosa” zarabia mniej niż analogiczny człowiek na analogicznym stanowisku w rafinerii BP w Wielkiej Brytanii czy rafinerii „Totala” w Niemczech. Ceny wyższe niż na Zachodzie to prosta konsekwencja likwidacji CPN-u i wcielenia go w struktury „Petrochemii”. Gdyby pozostawiono niezależnego, narodowego operatora stacji benzynowych ten - gdyby tylko „Lotos” czy „Orlen” podskoczył mu cenowo - sprowadziłby sobie tańsze paliwa z Rotterdamu właśnie. Podobnie będzie z energią elektryczną; potężne koncerny wyrosłe na gruncie pośpiesznej konsolidacji, bez należytej restrukturyzacji praktycznie monopolizują już rynek powtarzając jak mantrę: energia w Polsce jest za tania, energia jest za tania... I najświeższy pocztowy przykład. Zamiast w pierwszym dniu pocztowego strajku znieść natychmiast monopol Poczty Polskiej na najlżejsze i najbardziej masowe przesyłki, w ministerstwie Skarbu Państwa dalej kombinują po staremu tak jak w przypadku Telekomunikacji. Z monopolem drożej pocztę sprzedamy... A to, że przyszły nabywca „to drożej” wyciągnie momentalnie i solidarnie z naszych portfeli to... To już inna sprawa!




| Powrót |

Artykuł opublikowany pod adresem:     http://gigawat.net.pl/article/articleprint/1302/-1/90/

Copyright (C) Gigawat Energia 2002